Udało mi się dzisiaj wybrac się na rybki. Wstałem o 3 rano, coś zjadłem, wypiłem, ogarnąłem się, nad Wisłą byłem 3;40. Słońce jeszcze nie wstało, więc pomyślałem sobie, że mogę dizsiaj liczyć na coś ładnego, bo pora chyba dobra. Posiedziałem do 8, bo dłużej nie mogłem niestety....
3 krąpie, 2 płocie.... 2 ukleje
Czyli wyniki gorsze niż wieczorami, kiedy byłem dwa razy. Może po prostu dzień nie taki.
Nie żebym był zły, że żaden leszcz się nie skusił. Najlepsze jest to, że założyłem większy hak niż poprzednim razem, bo stwierdziłem, że przynajmniej mała ryba nie dziabnie, postanowiłem sobie, że mogę czekać dłużej, ale żeby już coś ciekawszego się pojawiło na brzegu. No i gdy zobaczyłem pierwszą ukleje, z połkniętym haczykiem, na którym były dwie dendrobeny, to zacząłem się śmiać. Następnym razem hak nr 1, może wyeliminuje ukleje, chociaż.....
A tak serio....
Koszyk 100g z zanętą opada na dno 4-5 sekund (nie wiem jaka to głębokość, pisze to informacyjnie). Woda spokojna, niedaleko nurtu, miejscówka wygląda bardzo ładnie. Czy możliwe jest to, że leszcz tutaj nie podpływa z jakiegoś niewyjaśnionego powodu i nie mam co go tam szukać? Zanęta leszczowa, melasa jest, białe są, kukurydza jest, dendrobena.... Czego jeszcze ten leszcz może chcieć
Będę chodził nałogowo nad tą Wisłę, aż złowię tego leszcza, chociażby 15cm..... Bo mi spokoju to nie da, że jestem ograniczony do krąpi!!!