Jak zapowiadaliśmy, w miniony weekend udało nam się w końcu w komplecie uderzyć, na 24 godzinne łowy. Sławna już Bażyna, niestety nie była tak łaskawa, jak byśmy sobie tego życzyli
Szczegóły w relacji poniżej.
Łowisko Bażyna 20/21.10.2018
Planowany od dawna wyjazd na łowisko specjalne PZW Bażyna doszedł wreszcie do skutku.
W sobotę od rana wszyscy cieszyliśmy się jak dzieci i nie mogliśmy usiedzieć w jednym miejscu. Spakowani byliśmy już od południa dnia poprzedniego.
O godzinie 12:00 meldujemy się na łowisku. Gościnie towarzyszy nam nasz przyjaciel z Kielc, świeżo zarażony metodowiec Mateusz. Wywalamy górę tobołów z samochodów i lecimy szybko na łowisko. Uśmiechu mamy pełne gęby, sprzęt i namioty rozkładamy błyskawicznie. Mimo że w tej chwili zaczyna lać deszcz, a prognoza zapowiada ekstremalnie wysokie ciśnienie, atmosfera jest doskonała.
Oczywiście wszyscy łowimy na Metodę. Ja, Mariusz i Maciej łowimy karpiówkami, Mateusz wyłamuje się i rozkłada swojego ulubionego feederka VDE Robinson Nano Core TX2.
W ruch idą głównie zanęty Expanda i pellety Carpexa w różnych rozmiarach. Ja mieszam pellet Carpex Krab 4 mm z Expandą Tutti Frutti. Dodatkowo dodaję zmiksowaną makrelę z puszki i gruboziarnistą sól morską. Chłopaki też mocno kombinują i przygotowują po dwie mieszanki.
Szybkie spombowanie i zestawy lądują na środku łowiska. Mijają godziny, a karpie nie chcą współpracować. Zaczynamy kombinować i zmniejszamy mocno przynęty. Zmiana taktyki daje natychmiastowe wyniki w postaci wielkich japońców. Wchodzą nam najczęściej bardzo ciężkie karasie od 40 do 45 cm. Ryby są bardzo żarłoczne i mocno rolują młynki przy braniu.
Zapada noc, a karasie cały czas atakują, między nimi wpadają średnie leszczyki. Zabawa jest przednia, ale cały czas liczymy na wielkie karpie. Każdy z nas ma jeden zestaw ustawiony na BIG FISHA i dużą przynętę, drugim łowimy grubaśne japońce. Wreszcie Mateusz łowi małego karpia i ratuje honor zimnej, jesiennej nocy.
O świcie nic się nie zmienia, karasie nadal głodne a karpie wyłączone całkowicie.
Po wyśmienitym leczo, które przygotował nam na śniadanie Mariusz, pełni energii startujemy w nowy dzień. Mieli się na łowisku, każdy zaczyna kombinować, aby złowić swojego upragnionego, wielkiego karpia. W tym momencie kątem oka widzę, że niedaleko mnie pod brzegiem, pokazuje wielka ryba. Nie czekam, biorę wędkę i idę w to miejsce. Klękam, po cichu kładę metr od trzcin zestaw i wycofuję się bezszelestnie. Wracając, przekładam kij między drzewami, co wzbudza zainteresowanie mojej ekipy, która dość specyficznie wyraża swoje zdziwienie... 😂😂😂
Mija dosłownie kilka minut, nagle swinger gwałtownie opada, jakby ktoś obciął żyłkę, po czym idzie do kija i jest mega szybka rola. Po kilkunastu minutach walki na macie kładę piękną, pełnołuską ósemkę.
Mimo złych warunków pogodowych wyprawę uważamy za udaną. Nałowiliśmy się karasi za wszystkie czasy, na duże karpie wrócimy tam jeszcze na wiosnę.
https://www.facebook.com/wodzislawslteamfishing/Kilka zdjęć z tej wyprawy.
Pełnołuski Jędrzeja na otarcie łez. Ta rybka ratuję nasz honor
Mateusz obok licznych japońców, złowił sobie również mulaka
Najczęściej jednak brały japończyki
Hitem na tej zasiadce bez wątpienia było też dzieło Jędruli
Dżem ze świni poprawiał nastroje, po mimo nieprzyjaznej aury.