Chyba sobie żarty ze mnie stroisz?
Możesz trzymać kocura w domu i go nie kastrować, jeśli taka Twoja wola. To Ty, nie ja, potem będziesz szukał dla niego domu innego, wysyłał go do schroniska lub go usypiał. Ja nazwałem sprawę po imieniu. Kocur trzymany w domu musi być wykastrowany. Możesz to sobie ubierać w różne inne słowa, Twoja wola.
Ja swojemu zwierzęciu zapewniam bardzo godziwe życie. W przeciwieństwie do idiotek, które zbeształy moją żonę, nastraszyły ja Animalsami i tak dalej... bo wypuszczamy kota na dwór
i on sobie zrobić może krzywdę i zabija chronione gatunki
... To ja swojego kota nie męczę, a one trzymają swoje w blokach, piwnicach lub jakichś kojcach, z których wypuszczają je tylko, by się pozapładniały i żeby potem zarobić na kociakach.
To ja jestem za budą i łańcuchem?
Gdzieś to w moich słowach przeczytał?
Zwierzęta sterylizuje się po to, jak to napisałem. Ty nazwałeś to bezdomnością, ja: "przy okazji [...] nie "robi bachorów" dookoła, którymi potem musiałby się ktoś zająć, lub które potem sąsiadka zakopywałaby w ogródku". Teraz wyjaśnij mi, na czym polega różnica między tym, co obaj napisaliśmy.
"Ciąża wyniszcza organizm". Czyli rozumiem, że ingerujesz chirurgicznie w ciał ostworzenia, by naprawić przyrodę. Tak to sobie tłumaczysz?
Ingerujesz po to, co obaj napisaliśmy powyżej. Reszta jest efektem ubocznym. Oczywiście masz rację, ciąża wyniszcza organizm.
Nie musisz mnie uczyć, że jesteśmy opiekunami naszych zwierząt. Poprzedniego kota musiałem uśpić, bo nażarł się plastiku i zaklinował mu się w jelitach. Ale zanim to zrobiłem, wydałem na wszystkie zabiegi łącznie z operacją blisko trzy tysiące złotych. Bo moje zwierzę jest członkiem mojej rodziny.
Więc, jak widzisz, zaszła tu chyba dość poważna nadinterpretacja z Twojej strony.