Dzis odwiedziłem Rydwan od 7 do 12. Odwykłem od rozstawienia sprzętu, bo minęła przeszło godzina zanim zarzuciłem pierwszy zestaw. Zestawy dwa na skrętce i przyponach 0.13 z fc i hakami 0.16. Przez pierwsze 2 godziny złapałem koło 20 wzdręg. O dziwo tylko na jeden zestaw ulokowany 20 metrów dalej, niż byłem w stanie dorzucić drugim. Koszyk 30g na odległości 60m za każdym razem trafiał w punkt. Na żyłce 0.22 nawiniętej na Ninja 4000. Cast master 3.9 Flagmana to jest rakieta. Jak bym się przesiadł z łuku z leszczyny na bloczkowy. A nie używałem nawet połowy siły przy zarzucaniu. Przy plecionce i koszulkach typu bullet 90-100m osiągnie się z palcem, no właśnie tam.
Ale do ryb wracając. Po godzinie 10 zrobiły się wybredne. Na początek pomogł pelet zalany aromatem lubczyka na oleju. Ożywiło to ryby na następne 30 minut. Pewnie bardziej ojel, niż sam aromat.
Wyszło pełne słońce, brak brań. 30 minut cieszyłem się pogodą nie ruszając się specjalnie. W końcu wstałem żeby przerzucić zestaw i spod nóg, spod samego brzegu wystrzelił mi spłoszony karp koło 4kg.
Kombinowałem z przynętami, aż znalazłem paczkę dendrobrny w rozmiarze 2. Po zarzuceniu nie zdążyłem napiąć żyłki. Przy kolejnej wzdrędze koło 15cm po wyrzuceniu jej do wody błyskawicznie zaatakował szczupak koło 35cm. Niestety nie trafił
Przed 12 zrobiło się cicho, ciepło, bez brań i musiałem wracać do domu.
Takie maleństwa też brały.
Miałem też kilka sztuk powyżej 25cm, ale czemu nie zrobiłem im zdjęć, nie wiem.
Woda żyje już, niestety jeszcze nie znalazłem tras leszczy, na które po cichu liczyłem. Następnym razem.
Wysłane z mojego SM-G960F przy użyciu Tapatalka