Pięknie Panowie łowicie
Ja dziś przeżyłem prawdziwy rollercoaster emocji.Od dobrego humoru poprzez walenie wędką o wodę ze złości po wielkie szczęście.
Ale po kolei.
Pogoda dziś od rana nie zachęcała do wypadu nad Odrę . Mocno zachmurzone niebo i porywisty wiatr budziły we mnie spore rozterki.Jechać czy nie jechać? Ale jak mówi staropolskie przysłowie : "Nie ma złej pogody tylko jest źle ubrany wędkarz" wiec ubrałem się odpowiednio i jazda nad wodę.
Zaczęło się bardzo fajnie bo w pierwszym już rzucie udało się złowić nowa życiówkę jazia 45cm. Nie jest to za wielki osobnik ale jak na pierwszego w żuciu było mi bardzo miło.
Po jaziu, w drugim rzucie, wpadł leszczyk ok 600 g. Humor u mnie coraz lepszy ,tym bardziej ,że jeszcze nawet drugiej wędki nie zarzuciłem.
I na tym było koniec dobrego humoru. 6 atomowych brań zepsułem. Dwie ładne ryby straciłem pod nogami.To była właśnie faza walenia wędką o wodę.
Zmieniałem haczyki 4 razy aż w końcu trafiłem. Kamasan B611 nr 10 i Drennan Carbon Feeder nr 10 okazał się strzałem w 10.Ryby w końcuu przestały spadać. A przekonałem się o tym po wyholowaniu kolejnej życiówki tego dnia. Piękna wzdręga skusiła się na kanapkę kukurydzy i jednego białego robaka. Podczas pomiarów,miarka pokazała 36 cm a waga 800g.Zdziwiony byłem bardzo bo nie złowiłem jeszcze w Odrze wzdręgi.
Po 5 godzinach pełnych skrajnych emocji zakończyłem wędkowanie. Licznik stanął na jednym jaziu,jednej wzdrędze ,5 leszczach w tym największy 1,7 kg,4 tłustych krąpiach ,jednej płotce oraz jednej uklei. Żal tylko tylu straconych ryb przez dziadowskie haczyki.
Na pewno ten dzień nad Odrą zapamiętam na długo.