W przypadku kołowrotków różnicę w pracy czuć, chociaż to raczej zależy od producenta - Okumy czy Penny chodzą bardziej topornie niż Shimaniaki. Ale są też w danej półce cenowej "mocniejsze". Z drugiej strony, nawet młynki Shimano po tysiaka i więcej nie chodzą bezszelestnie i gładziutko - to często zależy od specyfikacji.
I tu jest chyba pies pogrzebany - specyfikacja. Uważam, że nie ma co kupować najdroższego sprzętu, jeśli nie potrzebujemy konkretnych cech produktu. Miałem kilka Okum, i byłem z nich bardzo zadowlony. Praca była dobra, hamulec też wystarczał. Potem zacząłem zmieniać żyłki na cieńsze, wędki na takie o lepszych właściwościach rzutowych, to i kołowrotki zmieniłem na takie o bardziej precyzyjnym hamulcu i szerszej szpuli, kosztem mniejszej mocy. Z drugiej strony karpiowego big pita też miałem Okumy, i zmieniłem na trzykrotnie droższego Shimano - tu akurat uważam że z dobrym skutkiem, precyzja, praca, moc i hamulec - wszystko faktycznie znacznie się poprawiło. Ale czy aż trzykrotnie? Nie sądzę.
Do pellet wagglera kupiłem Stradica Ci4, bo miał bardzo wysokie przełożenie i już trochę solidniejszą przekładnię, więc lepiej zniesie tą metodę niż kołowrotek z niższej półki. Ale już pod lekki spławik, mimo że też mógłbym zaszaleć i kupić Stradica, albo coś nawet wyżej, to dałem sobie spokój, i mam (bardzo tanio kupione) Nasci. I chodzi jak złoto, hamulec bardzo dokładny, a kołowrotek dobrze wyważa wędkę.
Tak więc najlepiej kierować się własnymi potrzebami - i czasem lekko naciągnąć budżet, jeśli pozwoli to kupić lepiej dopasowany kołowrotek. A jeśli budżetu ruszyć się nie da, to łowić jak jest. Sprzęt tylko ułatwia łowienie, a nie jest jedynym warunkiem sukcesu