Ja też przez dłuższy czas byłem zwolennikiem długich - może nawet lejących się - kijów o parabolicznym ugięciu.
Wiem skąd to się wzięło. Przez wiele lat łowiłem 4,5-metrowym chińskim teleskopem, który kupiłem sobie w sklepie sportowym. Były to kije nieuzbrojone, do których trzeba było dokupić uchwyt i przelotki. Jako że przelotki w tamtym czasie były, jakie były - kij po uzbrojeniu pięknie wisiał. Przy holu 20-centymetrowej płotki wyginał się niemal po rękojeść.
Przywykłem do takiego łowienia, a jako że moje wyniki były wtedy rewelacyjne, uznawałem, że mój sprzęt jest najlepszy i nikt mnie nie namówi do używania krótszych, szybkich nowoczesnych kijków o szczytowym ugięciu.
Byłem sfrustrowany, kiedy po ładnych kilku latach przerwy w spławiku, poświęconych wędkarstwu karpiowemu, chciałem kupić kij, który przypominałby mój stary chiński teleskop, a w sklepach zaczęto proponować mi same krótsze, szybsze i sztywniejsze "odległościówki". Finalnie wybrałem 5-metrową bolonkę, którą z powodzeniem używałem przez kolejne 2-3 lata.
Po pewnym jednak czasie, postanowiłem podjąć próbę i kupiłem Acolyte właśnie.
Niepodważalnie, nowoczesne maczówki dają większą skuteczność. Lekkość wędki, szybkość i bardziej szczytowe ugięcie sprawiają, że większa jest precyzja rzutów, lepsza kontrola żyłki i zestawu, szybsze zacięcia, sprawniejszy hol i podebranie ryby.
Niestety, coś kosztem czegoś. Nie ma co liczyć, że poczujemy w dolniku średniej wielkości płotkę, zaś kij wygnie nam się w piękną parabolę.
Czasem, kiedy wiem, że ryba dobrze bierze i nie trzeba daleko i celnie rzucać, biorę ten stary chiński teleskop z własnoręcznie zrobionym spławikiem i łowię - jak dawniej
