Lata temu działałem w geodezji. Używałem w tym również sprzętu opartego na GPS.
Do właściwej pracy i dokładności sprzęt potrzebował "kontaktu" z trzema satelitami na stałe + chyba dwoma zamiennie (jeśli z jednym z tych dwóch tracił łączność, to przerzucał się na innego, dostępnego satelitę).
Często bywało tak, że linia lasu, górka lub inna przeszkoda terenowa powodowała brak łączności z wymaganą ilością satelitów (np. za mała liczba satelitów "nad głową", a ten ostatni potrzebny, był nisko nad horyzontem i coś go zasłaniało). Należało wtedy odczekać jakiś, bliżej nieokreślony czas (np. pół godziny), aby pojawił się dodatkowy satelita w "polu widzenia" urządzenia.
Nagminne są kłopoty z działaniem GPS w pobliżu i pod liniami energetycznymi, masztami metalowymi, kominami, w pobliżu lasu, wśród wysokich budynków. Niejednokrotnie nawet na otwartym terenie miałem problem z uruchomieniem i pracą urządzenia z powodu braku wystarczającej ilości "widzianych" satelitów. Dodatkowo sprawę utrudnia fakt, że różne grupy satelitów pracują na różnych systemach GPS, które nie są wzajemnie kompatybilne. Są więc sytuacje, gdy nad głową fruwa kilkanaście satelitów, ale jest ich za mało do poprawnej pracy urządzenia na danym systemie.
Jeśli na otwartym zbiorniku (może to być przecież nawet wiadro albo miska z wodą), w otwartym terenie (czyste, płaskie horyzonty) i przy niewielkim zachmurzeniu Deeper przez 2-3 godziny nie określi swojej pozycji, to chyba wypada oddać go do serwisu/sklepu. 1 godzina prób określenia pozycji GPS w szczególnie trudnych warunkach, to może być za mało czasu. Można próbować co kilkanaście lub kilkadziesiąt minut, aby nie wyczerpać baterii.
PS. Nie mam Deepera.