Co do prawa związanego ze stowarzyszeniem, fundacją itp. to odpadam, nie moja działka.
Ale w prawie rybackim to już mogę pomóc.
By w ogóle był sens tworzenia stowarzyszenia, trzeba wiedzieć czy mamy dostęp do wody (charakter użytkownika rybackiego, zgoda użytkownika rybackiego, typ i potencjał wody, zapisy w operacie rybackim).
Mając takie informacje, można przeanalizować, czy możliwe jest wykonanie zadań statutowych, więc czy ma zabawa sens.
Co innego dyspozycja do "własnej" wody, czyli użytkowanie rybackie obwodu rybackiego: jeziora, rzeki, zbiornika zaporowego.
Wody niepłynące (czyli te które mogą być prywatne) to jeszcze inna grupa, ale najprostsza.
By bazować na tym co zawarto w pierwszej wersji statutu, to zwróciłem uwagę na te punkty:
1) Opiekę nad powierzonymi akwenami oraz ich otoczeniem
2) Prowadzenie własnych sekcji sportu wędkarskiego
3) Działania na rzecz ochrony przyrody, poprawy rybostanu i warunków bytowania zwierząt oraz ptaków dziko żyjących w obszarach bezpośrednio przyległych do zbiorników wodnych i cieków.
Trzeba dokładnie wyjaśnić, co oznaczają te zapisy i jaki jest ich cel.
Bo będąc tylko na "łasce" obcego użytkownika rybackiego, nie można ingerować w jego gospodarkę i podważać zapisy operatu rybackiego. Operat rybacki można oczywiście zmienić aneksem (w pewnych granicach), ale to wymaga wyłożenia pieniędzy.
Przy staraniu się o własną wodę, trzeba mieć istniejące stowarzyszenie, by móc je wpisać w ofercie konkursowej. A to oznacza, że trzeba zaplanować swoją przyszłość, by móc działać w teraźniejszości
No i prymitywna, ale ważna sprawa: ekonomia.
Luk przygotował artykuł o potencjalnym własnym akwenie, niestety w 90% nie zgadzam się z tymi wyliczeniami i podejściem
Wcale nie jest tak różowo i łatwo, jest dużo czynników które podważają te wyliczenia, choć metodyka wyliczeń jest dość poprawna.
edit: cytat wrzuciłem