PZW jest molochem bez racji bytu, to istnieje jako zaszłość postkomuinistyczna, dopóki da się trzapać kasę i układy pozwolą, to będzie istaniało, ale i tak czeka PZW rozpad, im wczesniej tym lepiej - tym szybciej sytuacja się unormuje.
Dziwi mnie tylko taka niechęć wędkarzy do zmian, jakiś irracjolnalny strach przed zmianami, przecież to będą zmiany na lepsze.
No chyba, że Wam się ta sytuacja podoba a narzekacie bo wypada ponarzekać.
Teoretycznie masz rację, jednak nie zauważasz pewnej rzeczy, która jest tu sednem. Otóż PZW to ponad 40 stowarzyszeń (okręgów), które działają na podstawie ustawy o stowarzyszeniach. Jak więc można uważać, że tam się dzieje złodziejstwo i układy, skoro należy do niego tylu wędkarzy? Przecież to oni wybierają władze związku, władze kół i tak dalej. Jak to więc jest, sami wędkarze nie potrafią zarządzać PZW? Rząd ma im pomóc i stworzyć coś innego, tylko po to aby zrobiło się to samo?
To jest główny problem polskich wędkarzy. PZW jest naszym związkiem, i można w nim przejąć władzę, zaś wąsatych dziadów pokroju Bedyńskiego i Purzyckiego kopnąć w rzyć. Trzeba tylko chcieć. Ale do tego trzeba się interesować problemami okręgu, pójść na wybory, mieć na kogo zagłosować. A tutaj wędkarze sa totalnie niezorganizowani. Ci z pojezierzy uważają, że ryby trzeba brać, że rybacy to zło. Narzekają na karpiarzy i otwarcie ich atakują, podczas gdy na południu to ci tworzą wody no kill i wprowadzają 'nowe'. Inni chca jednej składki na całą Polskę, otwarcie uważając, że mają prawo do spożycia owoców pracy wędkarzy z innych okręgów. Bo im się należy. A ilu nie rozumie jak ważne są rejestry połowowe? Ilu jest przeciwna SSR i nie pojmuje, jak ważną rolę ona pełni w dobrze funkcjonującym związku? I tak dalej i dalej.
Dlatego upadek PZW spowoduje, że będzie syf, ale jeszcze większy. Tak, powstaną nowe komercje, stowarzyszenia, ale raczej dostęp do wielu wód się skończy, zwłaszcza tych 'dzikich'. Czy tego chcemy?I jeszcze jedna bardzo ważna sprawa. Nie możemy się porównywać do innych krajów, bo mamy wędkarzy pazernych na ryby i odpornych na wiedzę (jak dbać o nie aby były), do tego mamy sporo ludności. To nie Litwa, gdzie są jeziora i rzeki a ludności bardzo mało. To nie Czechy gdzie nie ma jezior naturalnych i ci są mocni w hodowli karpia, który tam jest powszechnym gatunkiem. To nie UK, gdzie jest masa klubów i komercji, zarządzanych przez wędkarzy. Dlatego trzeba działać odpowiednio, dopasowując się do warunków. Najlepsze jest tu przejęcie PZW, a krótko mówiąc władzy w okręgach.
Przykład opolski jest bardzo ważny. Najlepsze łowiska tu to wody PZW, i masy karpiarzy je odwiedzają, jest nad nimi tłok. Nie ma zaś spektakularnych komercji, jak są, to zwykłe wanny z karpiami. To PZW ma tu najlepsze łowiska, do tego zadbane. Da się? Da... Trzeba jednak coś zrobić więcej. Oni się wpierw zebrali przejmując władzę w jednym kole, tworząc pierwsze łowisko no kill. Potem nastepne, przejęli władze w innych kołach i poszło. Teraz patrzą władzom okręgu na ręce i chcą wybrać swoich ludzi do zarządu. Zawody MFP były sukcesem jeżeli chodzi o ryby, może nie każdy połowił, ale zwycięzcy mieli po kilkanaście kilo ryb każdego dnia. To nie MP w spławiku, gdzie taki as jak Milewski miał na koncie dwie małe rybki.
Dlatego warto myśleć jak utrzymać PZW i związane z tym przywileje, kombinując jak przejmować w nim władzę. Już teraz jest tam sporo ludzi co mogą wiele zrobić w przyszłości, jak taki Sebastian Kowalczyk czy Kamil Walicki. Trzeba zmiany warty. Dobrze byłoby też mieć własną organizację wędkarską, potrafiącą skupić pod swymi skrzydłami wędkarzy wszelkiej maści, tak aby móc walczyć o ich wspólne interesy. Bo wg mnie rozwój wędkarstwa jest związany z silną organizacją wędkarską. Bez PZW polegniemy. To nie kraje EU, gdzie jest normalnie. U nas prym wiedzie myśl rybacka rodem z Olsztyna, jesteśmy krajem prowadzącym unikatową zrównoważoną gospodarkę rybacką. Rząd i politycy nie wspierają u nas wędkarzy, wspiera się tych co mają cos do powiedzenia.