Niby tylko 10 złotych. Co roku tylko 10 złotych. Co tam taka podwyżka dla młodych emerytów górnictwa , z moich okolic, którzy tygodniami koczują w przyczepach i kamperach. Ich ukochane przerobią każdą rybę ot chocby na pulpety czy paprykarz. Wszyscy jedzą rybę. Sąsiedzi, znajomi, znajomi znajomych, psy to juz tylko nosami trącają. K..wa nawet kaczki szwagra się załapią. Po dwóch czy trzech tygodniach syf jest nie do opisania. Tony śmieci, wszystkie krzaki osrane, ale kolega na telefon już czeka spakowany bo biorą. Co im tam 10 złotych!?
Żal mi tylko tych starszych ludzi, których juz coraz mniej spotykam nad wodą. Rencinka lub emeryrurka ledwie na życie wystarcza
Nigdy nie afiszuja sie nad wodą. Skrycie strzegą swoich tajnych miejscówek. Po takim człowieku, to tylko trawa podeptana. Żadnego śmiecia czy peta. Zlapią leszczyka i idą do domu. Zabiorą. Zjedzą ze swoja starowinką w piaąek na obiad. Na zdrowie im. Nie chcą więcej. Jeden wystarczy. Nie pchają w słoiki. Mieszkam nad woda. Widzę takie obrazki. Nie koloryzuję. Uwielbiam tych "dziadków". Porozmawiają o rybach, o życiu. Czasami tak się zagadamy, że nawet wędki nie zarzucę. Nie żałuję tych chwil. Żal mi tylko ich, że kiedyś łapali, teraz nie mogą. Nie mają czego. Tajne miejsca straciły tajność, skórka z chleba już się nie sprawdza. I jeszcze im PZW podwyzke co roku wali.
Niech podnoszą. Ale uczciwie. Ja zapłacę więcej. Dozbieram, zaoszczędzę, ewntualnie z czegoś innego zrezygnuję. Ale im odpuścić powinni. Wiem, wiem mają zniżki, "połówki" emeryckie, ale trzeba sie jeszcze szanować. Ale dziś tylko PLN sie liczy.
Jak w piosence:"...tylko koni, tylko koni żal...".