Wg Mnie każda metoda wędkowania jeśli ma być skuteczna, to nigdy nie jest łatwa.
To fakt, nie jest łatwo osiągnąć sukcesy szybko. Jednak przy feederze jest to dużo łatwiejsze, zwłaszcza Metodzie. Odległościówka to wyższa szkoła jazdy, i wcale nie mam zamiaru jej dyskredytować. Jednak wychwalać ją będą głównie wyczynowcy lub ci, co lubią jakieś specjalizacje, szlifowanie umiejętności. Wg mnie nie powinno się jej porównywać do skuteczności feedera, bo to jak porównywać wygodę podróży samochodem marki Fiat i Mercedes
Mnie zaskoczyło to, że w Polsce brakowało łowienia spławikiem w normalny sposób, to znaczy wagglerem. Sam Horemski nazywa tak spławik który jest przelotowy, a więc jest to slider. Waggler, blokowany stoperami lub śrucinami, to podstawa łowienia spławikiem, jedna z pierwszych rzeczy jakie powinien zgłębiać wędkarz. Do tego dochodzi nęcenie mało i często, kolejna 'żelazna' technika nęcenia. Używanie kul to nęcenie pozytywne, często dające o wiele gorsze efekty niż nęcenie z procy. Dlatego mnie tak to dziwi, ze w Polsce pominięto rzeczy podstawowe. Dlaczego?
Bo w Polsce dominował wyczyn spławikowy. Dlatego skupiono się na technice łowienia tyczką, batem oraz odległościówką. To właśnie wyczynowcy pisali głównie artykuły, jako, że łowili na zawodach lub trenowali przed nimi, wyrobili u wędkarzy przekonanie, że takie są podstawowe techniki spławikowe. Stąd na przykład tak dobre zanęty zawodnicze (mowa o tych z wyższej półki) czy ilość spławików - tzw. sliderów. Brak zaś jest wagglerów. Wyobraźcie sobie, że jednym ze sponsorów naszej ligii PAA (Polish Anglers Association) jest Expert. Ich spławiki są nagrodami w każdej edycji. Dla mnie to szok, bo raczej nie da się tego użyć, poza jakkims łowieniem okoni na żywca. Spławiki wyglądają jak z poprzedniej epoki. W porównaniu do oferty firm brytyjskich, Expert wypada blado. I nie czerpię żadnej przyjemności z tego, że to piszę. Wg mnie ktoś tam przespał pewne rzeczy po prostu, brakuje postępowych wędkarzy w tej firmie
Wiele złego wyrządziło polskiemu wędkarstwu samo PZW. Jesteśmy jednym z nielicznych krajów, gdzie organizacja będąca z nazwy wędkarską, jest tak naprawdę częścią lobby rybackiego, i jej zwierzchnicy nie mają wiele wspólnego z wędkarstwem. To goście, co dostali się do PZW dzięki układom, powiązaniom z byłym systemem. Stąd ich brak zrozumienia samej idei wędkarstwa. Stworzono sport, szkolenie młodzieży oparto również o wyczyn. Zamiast myśleć o wędkarstwie jako całości, wydzielono sport, aby stworzyć kolejne stanowiska (kapitanaty, sedziowie itd). Bardzo chętnie organizowano imprezy rangi światowej, bo to przecież kasa. Natomiast sprawy stanu polskich wód zepchnięto na dalszy plan, pomimo pogarszającej się co roku sytuacji. W rekordach wędkarskich pojawił się karaś jako gatunek, i jest nim zarówno japoniec jaki ten pospolity
Ogólnie zrobiło się bagno.
Dla mnie wzorem postępowania są Brytole, ponieważ mają mniej wód niż Polacy, za to świetnie rozwinięte wędkarstwo. Są tu prężnie działające firmy, silna scena wyczynowa, w tym i karpiowa. Te firmy wyznaczają trendy i biorą udział w nieustannym wyścigu 'zbrojeń', co jest bardzo korzystne dla wędkarzy. Ogólnie wędkarstwo jest gałęzią przemysłu, branżą, z szeregiem wzajemnych powiązań. Ich organizacja wędkarska dba o całość, robi co może aby przeciwdziałać coraz mniejszej popularności wędkarstwa (efekt starzenia się społeczeństwa). Tutaj nie ma gości, co pod szyldem związku wędkarskiego sieciują wody lub twierdzą, że wypuszczanie ryb jest złe. W Polsce za to mamy jedną wielka ściemę. PZW nie da wolnej ręki firmom wędkarskim, które mogłyby nastawić się na wyścig zbrojeń podobny jak u Angoli. Do tego potrzeba wód (aby robić zawody), a większość z nich ma właśnie PZW. Bo tu działkę chcą wziąć działacze, firmy raczej nie zapłacą. I dlatego mamy to co mamy.
Ta odległościówka to właśnie pokłosie kiepskiej organizacji wędkarskiej i bardzo słabych wód.