Tu się nie zgadzam całkowicie. Jak już pisałem zawody wędkarskie to nie tylko zło spod znaku PZW. Może tego w feederze tak nie widać, ale w takim spławiku już tak. Pominę cykle organizowane na komercjach.
Gdzie niby PZW blokuje organizatorów, nie pozwalając im organizować swoich cyklów, na wodach związkowych?
Wyobraźmy sobie, że prowadzimy interes, który musi na siebie zarobić, jesteśmy szefem. Uważasz, że warto rozwijać imprezy spławikowe, prowadzone wg tego samego regulaminu? Do tego który sponsor na to pójdzie? Co można sprzedać garstce wyczynowców, z których każdy jest sponsorowany, ma wejścia w sklepach i jest powiązany z daną firmą? Do tego co im sprzeda polski sponsor? Ja na miejscu menadżerów prowadzących polskie firmy nie szedłbym na taki sponsoring, bo nie zapewni on zwrotu w postaci ilości kupowanych rzeczy. No chyba, że robiłby to zachodnia firma. Dlatego trzeba wyjść do sponsora, zaproponować mu coś konkretnego, nawet szarpnąć się na jakiś wieloletni plan działania. Reklama dźwignią handlu, więc można zrobić naprawdę wiele tutaj. Dwie największe imprezy w UK to Fishomania i RiverFest, których organizatorem jest Angling Trust, odpowiednik PZW. Cieszą się one olbrzymią popularnością, tak sporą, że nie jest pewne, że dostanie się miejsce w eliminacjach! A u nas są przymusowe mistrzostwa okręgu...

A co do samych zawodów, to ja pisałem o tym, że ktoś z PZW powinien mieć nad tym pieczę, wyjść naprzeciw ludziom. Póki co w PZW nie ma wielu takich osób. Tam są specjaliści od wszelkich innych rzeczy. Rządzi wciąż wąsata sitwa po 60-tce, robiąca 'biznes' jak już poprzez wprowadzenie rybaków na wędkarski akwen

Wg mnie kluczem do wszystkiego jest postawienie na prosty regulamin i często organizowanie zawodów bez upierania się na spławik czy feeder ale robienie imprez 'open'. Regulamin musi być prosty i przede wszystkim przyjazny dla startujących. Wystarczy zobaczyć jakie są takowe na takiej Batorówce i zestawić go z regulaminem spławikowym lub feederowym.
Wyobraźmy sobie, że dzięki zawodom można znaleźć środki na szkółki wędkarskie, można wejść w jakiś deal ze sponsorem, który oprócz kasy na zawody da jakiś sprzęt aby najmłodsi mieli czym łowić. Wtedy można robić upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Dlaczego tak nie jest?
Poza tym w okręgu jest i tak sporo imprez które należy organizować, dlatego nie myśli się o innych. Trzeba robić mistrzostwa okręgu w feederze, spławiku, i już to pochłania masę energii. Nie łączy się tego z ilością członków, z pozyskiwaniem nowych, szukaniem sposobów na zrobienie medialnego ruchu. Obecne imprezy są niczym pańszczyzna, które władze okręgu muszą zrobić.
Dodam jeszcze, że najlepiej zorganizowani są tu karpiarze, którzy między innymi stoją za największą ilością łowisk no kill. Tam nie ma takiej zgnilizny dotyczącej sportu, kapitanatów i wąsatych panów, co nie myślą o przyszłości wędkarstwa, tylko tłumaczą regulamin z angielskiego na polski. Nie mówię, że jest super, ale lepiej.
Oczywiście aby imprezy cieszyły się popularnością, należy mieć wody które są rybne. Dlatego nieliczne tylko okręgi mają tu się dobrze. Robienie festiwali i innych igrzysk na łowisku, gdzie wygra ktoś kilkoma rybkami o rozmiarach 'akwariowych', wielkiego sensu nie ma. Niestety, polskie komercje to zazwyczaj stawy hodowlane, nie mające wystarczająco dużo miejsca aby pomieścić więcej niż 30 wędkarzy, do tego są nierówne. Dlatego tutaj PZW ma wciąż wielką przewagę nad prywatnymi łowiskami, nie potrafi jednak tego wykorzystać. Wszystko oparte jest na PRL-owskim statucie i zarządzaniu w partyjny sposób, dlatego tak trudno się przebić. Wiele pomóc może więc danie w przyszłych wyborach wąsatym dziadom wilczego biletu. Związek należy przewietrzyć i postawić na ludzi młodych, mających inaczej poukładane w głowie.