Wczoraj znowu siedziałem na ciepłym kanale Dolnej Odry pod Gryfinem.
Lubię tę wodę z powodu dużej różnorodności gatunków: amur (do 1+ m), karp (średnio 10+ kg, są też pod 20 kg), leszcz (średni max 40+ cm), jaź (są takie 40+ cm), kleń, boleń, okoń, sum (średnio 10+ kg), lin (?), krąpiki, basy słoneczne, węgorz, sandacz, ...
O ile środek tygodnia dał mi kilka dni z rzędu blank (chyba z powodu stałego, wysokiego ciśnienia ~1030 hPa), to wczoraj (w godz. 16-21) wpadło na metodę 10 leszczyków 20-40 cm.
O dziwo, jako zanęta lepiej sprawowała się spożywka Lorpio Magnetic Bream rzeka + mielony pellet Aller Aqua + suche płatki owsiane, niż mix pelletów 2 i 4 mm (orzech + mięso) + mielone pellety czarny halibut. Na haku/włosie ważne żeby była żółta przynęta (barwione białe robale/kukurydza/kulki tonące 10 mm vanilla od Lorpio).
Kiedy wejdzie mi w nawyk odmierzanie odległości na kijkach lub choćby zaznaczanie jej na żyłce? Kolejny raz doświadczyłem zaniku brań po tym, jak żyłka spadła mi z klipsa
Dziwnie bym na tej wodzie wyglądał odmierzając dystans na kijkach...
Choć i tak musiałem bardzo dziwnie wyglądać podczas gruntowania łowiska ciężarkiem i łowienia na metodę, pośród wędkarzy nie wychodzących poza technikę typu rurka antysplątaniowa + koszyk i rzut ile fabryka dała. W dodatku, przez większość czasu, zasiadkę "urozmaicało" mi słuchanie opowieści o wyciągniętych kilka dni/tygodni temu sumach. A ja się w myśli pytałem: a co z okresem i wymiarem ochronnym?
Z obserwacji wędkarzy na ciepłym kanale wnioskuję, że 75% nie używa miarki i za nic ma okresy ochronne. Ryby lądują w siatkach, bez względu na rozmiar i gatunek. A do tego opowiadania tychże ludzi, że "kiedyś to tu ryba była, a teraz to nic nie bierze". Gdzie tu logika? Smutne.
Moje leszczyki wróciły do wody.
Pozdrawiam.