Wróciłem z ponad dobowej zasiadki. Cóż, trochę to wszystko dziwne. Nęcenie kukurydzą z konopiami przyniosło żaden efekt.
Wczoraj do południa cisza, później stracony przypon, spinka, i prysznic w połączeniu z "sesją zdjęciową" - dość intensywna burza. Że nie wspomnę o tym, że trzeba się mną urodzić, żeby przy zarzucaniu zestawu, w jakiś magiczny, dziwny i do chwili obecnej niewyjaśniony sposób zerwać przypon strzałowy 0,38 z 30-gramowym podajnikiem do metody (murwa kać - cud). Pierwsza ryba (karp - zaprezentowany w "Nasze karpiowanie") pojawiła się na macie ok. 20:30. Później do północy kilka otarć i nic. Zaczął mnie łamać sen, ale jak tu iść do auta i spać kiedy wędki leżą sobie samopas. Wpadłem na genialny w swojej prostocie pomysł: przetoczyłem samochód 4 metry w przód, położyłem wędki w tym miejscu, w którym stał i przetoczyłem z powrotem auto na swoje miejsce. Teraz spróbujcie mi bezszelestnie ukraść wędki
Dziś pobudka o 5 rano (mamo - ja nie chcę do szkoły), wędki na swoje miejsce i zaczynamy zabawę. Do 11:30 w zasadzie to u mnie się niewiele działo. Kilka otarć, jeden leszcz i to wszystko. Z łowiska przegonił mnie dość silny wiatr, a miałem w planach posiedzieć do 13, 14.
Przez zdecydowaną część zasiadki miałem dwa warianty: jedna wędka typowo karpiowa z dumbellsem (na zmianę Red Devil, Stalomax waniliowy w różnych wariantach kolorystycznych), druga to karpiówka ze zmodyfikowanym podajnikiem. Wspomniany leszcz wziął na metodę. Później (na ostatnie 4h wędkowania) zmieniłem zestaw karpiowy, a w zasadzie sam zestaw końcowy na "cięższą" metodę - z podajnikiem 50gr. Ten wariant był bez amortyzatora, by sprawdzić, czy zmiana techniki holu (wędka trzymana w poziomie, nie w pionie) wpłynie na spinki w trakcie holu.
Sam wypad dał kilka wniosków, kilka pytań w tym jedno zasadnicze: czy jeszcze jechać na No-Kill, czy już sobie odpuścić i do końca sezonu (czyt. jak długo pogoda pozwoli) jeździć na pobliskie Trzydniaki, mącąc wodę feederami.
Mój "prototypowy mix" (w oparciu o MMM z Sonu, zanętę truskawkową Profesa i mikropellet waniliowy i miodowy) nie znalazł uznania wśród ryb, natomiast w rozsypanym podczas przesypywania miksie zasmakowała najzwyklejsza mysz polna.