Dzisiejsza sesja zakończona blankiem. Przez pięć godzin spędzonych nad wodą ani pół brania. Zresztą do chwili, kiedy się zwijałem nikt z sześciu wędkujących na S-2 (No-Kill) nie mógł pochwalić się jakąkolwiek rybą. Czy to na brzegu, czy spiętą w czasie holu. Woda zimna jak pieron, ale spławów było dużo.
Ja wykorzystałem 3/4 swojego "arsenału", i nic nie dało efektu. Od typowo karpiowego zestawu (z kukurydzą na włosie, kulką 15mm czosnek) po ciężką metodę w postaci miksu pelletu wanilia-miód z dodatkiem MMM od Sonu. Jako przynęta poszły pikantna kiełbasa, prażone konopie, kryl-kałamarnica, pomarańczowa czekolada, truskawka-malina, kukurydza na włosie, karp-amur. Po prostu nic dziś nie działało.
Po przeanalizowaniu dzisiejszej sesji stwierdzam, że popełniłem jeden kardynalny błąd - łowiłem tak, jak w lecie, jak najbliżej przeciwległego brzegu. Zamiast jeden zestaw położyć daleko, drugi gdzieś na 40 metrze, to oba zestawy "w pierjot".
Kołowrotki przez to "bezrybie" zostały tylko połowicznie sprawdzone, mianowicie do samego rzutu. Muszę przyznać, że całkiem inna "kultura" wyrzucania przynęty.