Dziś postanowiłem dopracować miejscówkę, gdzie tydzień temu brały mi leszcze. Zanęciłem na tych samych dystansach co ostatnio, ale dziś byłem lepiej przygotowany, miałem ochotkę i jokersa. Po 30-40 minutach leszcze wjechały na obydwa punkty, brania na zmianę (a raz czy dwa jednocześnie) na obydwóch wędkach. Skończyło się na 16 lub 17 leszczach 800-1500g, kilku płotkach, okoniach i krąpiu. Kilka ryb spiąłem - haki bezzadziorowe i plecionka na kołowrotkach. Nie myślałem, że koniec sezonu tak sypnie leszczami. Żeby było śmieszniej, na jutro mam od dawna zaplanowany wyjazd na odcinek Wisły, gdzie właściwie jedyne ryby jakie mogę złowić, to leszcze