Autor Wątek: Porozumienie wędkarzy - czyli sposób na szybkie i trwałe zmiany  (Przeczytany 8141 razy)

Offline Robin

  • Aktywny użytkownik
  • ***
  • Wiadomości: 238
  • Reputacja: 32
  • Płeć: Mężczyzna
  • Ulubione metody: feeder i spinning

Największym sprzymierzeńcem jak i wrogiem mogą być sami wędkarze. Dlatego tak ważne aby mieć wyważony i wspólny program. W który idealnie się wpisuje zarybianie karpiem na potęgę wybranych zbiorników :) Wtedy mało kto będzie przeciwny, zaś energia powinna być olbrzymia, gdyż byłby projekt konkretnych zmian. Bez idiotyzmów w stylu jednej składki na Polskę czy szkodzących interesom wędkarzy petycji o wędkarzu rekreacyjnym.

A co do długości trwania tego projektu. Nie czarujmy się, aby w Polsce coś zmienić, doprowadzić do stanu takiego, aby nasze wody były porównywalne swymi zasobami z wodami innych krajów UE, potrzeba wielu lat wytężonej pracy. Dlatego właśnie trzeba myśleć w kategoriach sporych, nie małych, jak to mówią trenerzy umysłu - 'you have to think big'. To jest wg mnie najkrótsza z możliwych dróg.
Luk po takiej wieloletniej degradacji polskich wód i jego rybostanu potrzebny jest pewien impuls nazwijmy to „rybny” … i tu masz całkowitą rację … Co do UE...  w niektórych krajach nie jest już tak różowo z różnych przyczyn (nie wnikam szerzej w zachowanie niektórych wędkarzy, którzy jadą tam jedynie po mięcho >:() … W Szwecji gdzie bardzo często łowię złowienie okonia 40+ czy 50+ jeszcze ileś tam lat temu nie było wielkim problemem … teraz jest to bardzo trudne w niektórych wodach … Szwedzi to widzą i wprowadzają swoje „reformy” … wprowadzają na pewne gatunki ryb m.in. limity ilościowe (szczupak) … Jednak w porównaniu z naszym bezrybiem jest to dla nas wędkarskie eldorado … i przez taki pryzmat duża rzesza polskich wędkarzy patrzy na te sprawyReformujący ten związek też muszą mieć to na uwadze … bo jak to przegapią to i przysłowiowy karpik nie pomoże … myślę, że wielkim sukcesem byłoby powrócenie do stanu polskiego rybostanu z lat 70-80 w których to jeszcze można było w miarę połowić (biała ryba i drapieżniki) …
Niebieska lub Czerwona pigułka (TWÓJ WYBÓR)

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 24 495
  • Reputacja: 2078
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Jakby co, to za PRL-u często zarybiano solidnie, zwłaszcza zakładowe wody, od początku 2001 roku bodajże wprowadzono ograniczenia (poprawka do ustawy), wtedy też wiele wód można było zarybić zaledwie ilością 5 kg kroczka  na hektar. Spowodowało to szybkie zmniejszenie się populacji karpia, potem gatunków innych, które odczuły presję, zaczęły się zmniejszać stada tarłowe. Na Śląsku było to szczególnie odczuwalne.

Naukowcy rybaccy nie rozumieją chyba do dziś, że zmniejszając zarybienia karpiem, spowodowali drastyczny spadek liczebności innych gatunków, zwłaszcza drapieżnika. Według mnie nie przemyślano do końca tego typu ograniczeń, zwłaszcza w ujęciu wód podlegających silnej presji wędkarskiej. Podobno okręg katowicki zarybiał karpiem wielokrotność tego co trafia dzisiaj do wody. Gdyby ktoś pomyślał, jaka presja jest na wodzie 20 hektarowej, lub chciał to uwzględniać, to wtedy można by zarybiać w całkiem inny sposób. Dziwi mnie również bezczynność tutaj władz okręgowych. Podobno Katowice mają sporo siana na koncie, jak widać zamiast siedzieć na kasie niczym kura na jajach, mogli zapłacić za jakieś badania, tak aby pokazać, że pewne wody można zarybiać silniej. I nie chodzi o wszystkie wody czy zaporówki, ale zbiorniki mniejsze. Bo tego brakuje obecnemu modelowi gospodarki rybackiej - elastyczności. Jakby ktoś naprawdę myślał tylko o jeziorach mazurskich i pod nie tworzył przepisy.
Lucjan