Jestem tego samego zdania, przy krótkich wypadach glina z ochotką to jest killer na leszcza, niestety w moim okolicach tą metodę łowienia i nęcenia wyeliminował sumik karłowaty, który już bierze na wszystko (kuku, obgryza proteiny, ostatnio nawet na dumbellsa mi wziął ). Bywam na kanale Dwory i jak tylko mam możliwość to łowię w ten sposób, z użyciem ochotki i w sumie tylko wtedy łowię udawało mi się łowić większe leszcze (50+), łowiąc bez ochotki jeszcze dużego leszcza tam nie złowiłem.
Dokładnie. Próbowałem tam, podobnie z resztą jak moi koledzy, z uwagi na fakt występowania pięknych leszczy w dość dużej ilości, nęcić grubiej i łowić grubiej, by jak najbardziej selekcjonować ryby. Niestety na Dworach (jak i np. na kanale Gliwickim, Azotowym) taka taktyka w ogóle się nie sprawdza. Mimo to, że w wodzie roiło się od dużych ryb (które wyciągałem praktycznie po każdym wstawieniu zestawu), to przy zmianie przynęty na większą brania ustawały. Ryby można selekcjonować nie tylko wielkością zanęty, frakcją, przynętami. Można to robić równie skutecznie np. poprzez odpowiednią konsystencję zanęty. Odpowiednie jej sklejenie, odpowiednie podanie, odpowiednie przygotowanie. Ja, kiedy zamierzam łowić tylko duże ryby, szczególnie leszcze, zawsze stosuję zanętę przygotowaną dzień wcześniej, dobrze nawilżoną i przetartą kilkukrotnie przez sito. Przygotowanie zanęty dzień wcześniej gwarantuje, że nie będzie ona pracować. Taka zanęta ma zalegać na dnie. Ma ładnie pachnieć, ma wabić ale nie pracować. Pracująca mieszanka, przygotwana nad wodą gwarantuje uwalnianie się drobinek zarówno kiedy leży już na dnie jak i już przy samym jej podawaniu, kiedy opadająca kula tworzy nam chmurę, która wabi głównie rybki, przebywające w toni lub przy powierzchni. Dlatego też trzeba się tego wystrzegać.
Tak jak pisałem wcześniej, nie wszędzie duży leszcz lubi grubo i dużo. Każde łowisko znacząco różni się od siebie. Istotą jest także czas. Nikt, nigdy - tutaj mogę się założyć - nie będzie miał lepszych efektów podczas 5-6 godzinnej sesji (łowiąc na polskich wodach pzw) kiedy będzie nęcił grubo i dużo. Takie nęcenie sprawdza się tylko i wyłącznie przy nęceniu długotrwałym, co najmniej kilkudniowym w tym samym miejscu. Jest jeszcze jeden warunek - ryby muszą być i muszą być to duże ryby. Pan Bogdan B. mieszka przy samym jeziorze. Swoje miejscówki typuje przy pomocy echosondy, zna doskonale łowisko ponieważ łowi tam od lat. Zapraszam go do siebie, jak i każdego innego zwolennika takiego nęcenia, ze swoimi wiadrami z kukurydzą, łubinem i magicznymi smrodkami. Daję głowę, że nawet w ciągu dwóch dni łowienia ja złowię więcej dużych ryb, nawet męcząc się z małymi płotkami i leszczykami 15 cm, niż ktokolwiek kto zanęci wiadrem kukurydzy czy innego ustrojstwa.
To, że nęci się drobno, delikatnie, i również wabi drobnicę, wcale nie eliminuje Nas z łowienia dużych okazów. Z reguły tak jest (standardowe zachowania), że kiedy w łowisku pojawia się duży karp czy stado dużych leszczy to drobnica odsuwa się na bok. I wtedy z reguły łowi się piękne ryby. Istotne jest to, by cały czas kontrolować, czy ilość towaru jaki podaliśmy wystarczy do czasu pojawienia się dużych ryb i ich zatrzymania. Dlatego też, jak pojawi się duża ryba od razu należy donęcić malutką kuleczką (czy to zanęty, czy gliny z jockersem). Jeśli wyjątkowo przeszkadza nam drobnica (co również się zdarza), wtedy trzeba myśleć nad wygrubieniem przynęty. Ja na przykład zakładam wtedy 5-6 ochotek, albo nawet kilka ochotek i jednego, dwa kastery. Łowiłem tak całkiem niedawno właśnie na kanale Dwory z powodzeniem.
To jest tożsame z łowieniem karpii na komercji o czym wspomniałem wcześniej. Kiedyś panowała opinia, że trzeba wrzucić kocioł zanęty, naszpikowanej robactwem, kukurydzą, pelletem. Dzisiaj najlepsi osiągają potężne wyniki wrzucając do wody garść kukurydzy. Przy czym cały czas stymulują ryby do brania ciągle strzelając z procy kilkoma ziarnami, robakami, pelletem. Ci, którzy na zawodach komercyjnych wrzucą wiadro zanęty siedzą nierzadko bez brania. Ponieważ ryba pojawia się, przejada i znika.
Nie wiem czy dał byś rade robić takie wyniki jak on bez znajomości takiego jeziora, i systematycznego grubego nęcenia.
Myślę, że robię bardzo dobre wyniki nawet nie znając wody. Jako tako mi się to udaje. Mimo wszystko masz rację, cały czas twierdzę, że grube nęcenie sprawdza się przy łowieniu regularnym, długotrwałym. Z pewnością po dłuższym czasie wyniki mogą być rewelacyjne. Problem w tym, że ja na ryby wybieram się na 5-6 godzin, z reguły raz w tygodniu, może dwa. Czasem zostanę dłużej. Pewnie jak większość wędkarzy, mających pracę, szkołę, rodziny, ŻONY ^^. Tutaj oczekujesz wyników nie za 5 dni ale już, teraz. A żeby mieć je teraz, właśnie tego dnia kiedy pojawiasz się nad wodą niestety ale nie dasz rady tego osiągnąć sypiąc dwa wiadra ziaren do wody.