Kijków dystansowych nad wodą prawie wcale nie używam. Głównie w ogrodzie dla zmierzenia odległości do klipa, na którą rzucałem albo do przewijania żyłek. Nad wodą, po pierwszych rzutach (wybadanie dna, możliwość max zasięgu itd.) klipuję żyłkę i zaznaczam markerem miejsce klipowania. Problem pojawia się tylko w przypadku zerwania żyłki głównej. Ale to się zdarza rzadko. Wtedy odległość zmierzona na kijkach by się przydała ale szkoda mi na to czasu na początku.
Łowiłem kiedyś z gumkami i było ok. Trzeba tylko pamiętać, żeby poluzować trochę hamulec, żeby opór hamulca + siła zerwania gumki nie były większe, niż wytrzymałość zestawu. Po zacięciu większej ryby dokręcamy hamulec do optymalnej wartości, odpowiedniej do wytrzymałości zestawu i rybiego pyska.
Od kiedy zacząłem stosować samowypinąjący się klip pomysłu Marka, odszedłem od gumek. Po każdym mocnym odjeździe klipuję ponownie w miejscu zaznaczonym markerem, bez zbędnego czasu na zakładanie nowej gumki. Siła wypięcia żyłki z klipa jest mniejsza niż siła potrzebna do zerwania gumki, więc hamulec kołowrotka nie musi być mocnej zluzowany.

Rzadko zdarza mi się zaznaczać markerem zbliżone odległości, więc na razie odnajduję się w tym, które oznaczenie na żyłce dotyczy bieżącego łowienia.