Trochę się tu zgubiłem i chyba czegoś nie złapałem : z 1 strony kiepsko gdy idzie "dobra pogoda" a z drugiej gdy s.ię nagle chwilowo ociepli to ryby mogą zacząć intensywnie żerować ? Wczoraj pogoda była kiepska, mżyło, trochę wiało i było zimno, a ryby żerowały słabo. Gdy na pół godziny się trochę przejaśniło, zrobiło się odczuwalnie cieplej nagle wpadły 2-3 ryby. Można uznać że to przypadek, ale obserwacja do zapisania i do porównania w przyszłości
Myślę, że w przypadku rozmowy o pogodzie i braniach, należy opatrzyć wszelkie opinie gwiazdką, czyli odnośnikiem. A brzmi on, że wszelkie dywagacje i przypuszczenia sprawdzić się nie muszą
Ciśnienie, wiatr, księżyc w danej fazie i tak dalej, tylko wskazują na prawdopodobieństwo większej lub mniejszej ilości brań.
Ty jednak odnosisz się do innej całkiem rzeczy. Trzeba rozumieć, że ryby przebywają w komfortowej dla nich warstwie wody, w zależności od gatunku. Karp lubi cieplejszą (jak jest woda zimna, nie mówię o lecie), i jeżeli słońce zaświeci i nagrzeje wodę w płytszym miejscu czy na powierzchni, to często tam się przesunie. Dlatego słońce w październiku czy kwietniu może mieć bardzo dobre działanie, natomiast w takim czerwcu lub lipcu odwrotnie. Byłem w szoku, jak na jednej komercji po ciepłym deszczu w grudniu, masa karpi zaczęła pływać przy powierzchni! Wyszło słońce, zrobiło się odczuwalnie cieplej, spadł ciepły deszcz, i nagle woda wyglądała jak w czerwcu, gdy sporo cyproinusów pływa tuż pod powierzchnią wody. Potem też zaczęły żerować lepiej, bo przyspieszyl im metabolizm.
Dla mnie wczesną wiosną i jesienią, a także zimą - wszelkie ocieplenia to dziura pogodowa, którą warto wykorzystać na wyprawę nad wodę. Natomiast mocne spadki temperatury i przymrozki w nocy to często 'kiss of death' i całkowity brak brań. Łowiąc brzany często tego doświadczałem, gdy gdzieś po północy robiło się bardzo zimno (temperatura ujemna) i ryba się wyłączała. Oczywiście nie do końca się to sprawdzi gdy mamy coś takiego w październiku lub listopadzie gdy woda jest jeszcze ciepła. Wtedy woda bardzo mocno paruje i ryba wciąż może żerować, bo nie odczuwa takiego spadku. Co innego jak woda już jest bardzo zimna, wtedy zmiana temperatury i zimny wiatr są niczym wyłącznik i brań nie ma lub są bardzo rzadkie. Nie wybieram się w taką pogodę na ryby.
W sobotę znajomi pojechali na brzany na Collingham i narzekali na brak brań (co prawda było sporo wędkarzy też). Ale wiał zimny wiatr, który zmieniał się na południowy w niedzielę. Ja wtedy pojechałem właśnie. I miałem w ciągu 3 godzin 4 odjazdy brzanowe, kilka płoci (pod 30 cm) plus leszcza. Ryba brała doskonale
Zawinąłem się przed 23, bo brania się skończyły (Trent jest znów bardzo niski i przy przypływie woda zaczęła płynąć w drugą stronę, ryba się wyłączyła całkowicie). Taka różnica w humorach ryb jest gdy się wybiera noc z zimnym wiatrem i ciepłym z południa
Warto też powiedzieć o jednej rzeczy. Bardzo często jeżeli chodzi o karpia, to przy zmianie kierunku wiatru się on przemieszcza. Jednak jak wiatr wieje kilka dni z tej samej strony, to ryba się może rozpłynąć po łowisku, i nie obserwuje się takiej jej koncentracji. Wytłumaczył mi to opiekun kompleksu Kordy w mojej okolicy, który to zaobserwował na tych zbiornikach. Przy zmianie wiatru ryba szła za nim lub go unikała (ciepły lub zimny), ale jak wiał dłużej, to rozpływała się znów po łowisku.