Autor Wątek: Antybiotyki w infekcjach górnych dróg oddechowych  (Przeczytany 20059 razy)

Offline Mateo

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 8 832
  • Reputacja: 981
  • Płeć: Mężczyzna
    • Galeria
    • Spławik i Grunt
  • Lokalizacja: Śląsk
  • Ulubione metody: waggler method
Wątek ten został wydzielony z wątku "Wyniki nad wodą 2015".

Jurek napisał, że jest chory i dostał od lekarza antybiotyk.
Witam wszystkich i gratuluję złowionych rybek.Ja niestety w taki skwar na rybki się nie wybieram.Z resztą tam gdzie zwykle łowię woda już pewnie wyschła.
Na dodatek przedwczoraj zaziębiłem się zimnym kompotem i gardło boli.Wczoraj byłem u lekarza po antybiotyk,chyba dzisiaj wieczorem zacznę przyjmować.
Pozdrawiam wszystkich i POŁAMANIA. Jurek.

Poradziłem mu:
Cytat: Mateo
Jurek, nie przesadzaj z antybiotykami! Może Ci przejdzie bez.

Rozwinęła się następująca dyskusja...
Pozdrawiam
Mateusz

Offline e-MarioBros

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 9 018
  • Reputacja: 419
  • Lokalizacja: Jaworzno
  • Ulubione metody: gruntówka + sygnalizator
Odp: Antybiotyki w infekcjach górnych dróg oddechowych
« Odpowiedź #1 dnia: 08.08.2015, 17:41 »
Mateo: przekonaliśmy się o tym jak dzieci były małe :( Nasz pierwszy lekarz z przychodni (bardzo popularny w okolicy) wyznawał niestety inną teorię niż Ty.
Na szczęście później prywatnie trafiliśmy na kogoś o całkiem innym podejściu - ale odporność dzieci było bardzo ciężko odbudować. Najstarszy syn (dziś 25 lat) chodził do zerówki - dosłownie 6 dni (resztę był chory...). Po jednym dniu wracał z infekcją, łapał wszystko...
;)

Offline Mosteque

  • Moderator Globalny
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 34 948
  • Reputacja: 2223
  • Płeć: Mężczyzna
  • MFT
  • Lokalizacja: Jaktorów
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Antybiotyki w infekcjach górnych dróg oddechowych
« Odpowiedź #2 dnia: 08.08.2015, 17:47 »
Niestety, bardzo wielu lekarzy to oszołomy. Przepisują antybiotyki nawet na infekcje wirusowe. Raz jednego zapytałem, czy wie, że na wirusy antybiotyk nie działa, to się zbulwersował, że on podaje antybiotyk "osłonowo". Nie ma tu odpowiedniej ikonki, żeby to skomentować.
Krwawy Michał

Viva la libertad, carajo!

Offline Arunio

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 8 892
  • Reputacja: 524
  • Płeć: Mężczyzna
  • Życie jest krótkie, a łowić się chce!
    • Galeria
  • Lokalizacja: Gorzów Wlkp.
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Antybiotyki w infekcjach górnych dróg oddechowych
« Odpowiedź #3 dnia: 08.08.2015, 17:52 »
Niestety, bardzo wielu lekarzy to oszołomy. Przepisują antybiotyki nawet na infekcje wirusowe. Raz jednego zapytałem, czy wie, że na wirusy antybiotyk nie działa, to się zbulwersował, że on podaje antybiotyk "osłonowo". Nie ma tu odpowiedniej ikonki, żeby to skomentować.
Chyba nam nie kształconym w medycynie nie zbyt wypada kwestionować takie sprawy!!??? Chyba że kolega jest w temacie więc zwracam honor! :-[
Arek

Offline maniek

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 439
  • Reputacja: 56
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: PD. WALIA - UK
Odp: Antybiotyki w infekcjach górnych dróg oddechowych
« Odpowiedź #4 dnia: 08.08.2015, 17:53 »
CZOSNEK NA WSZYSTKIE DOLEGLIWOŚCI ;D

Offline Arunio

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 8 892
  • Reputacja: 524
  • Płeć: Mężczyzna
  • Życie jest krótkie, a łowić się chce!
    • Galeria
  • Lokalizacja: Gorzów Wlkp.
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Antybiotyki w infekcjach górnych dróg oddechowych
« Odpowiedź #5 dnia: 08.08.2015, 17:56 »
:D :D :) Stosuję! Szczególnie jak moja starsza pani ma mięsne oczy!! ;)
Arek

Offline Mosteque

  • Moderator Globalny
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 34 948
  • Reputacja: 2223
  • Płeć: Mężczyzna
  • MFT
  • Lokalizacja: Jaktorów
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Antybiotyki w infekcjach górnych dróg oddechowych
« Odpowiedź #6 dnia: 08.08.2015, 18:14 »
Niestety, bardzo wielu lekarzy to oszołomy. Przepisują antybiotyki nawet na infekcje wirusowe. Raz jednego zapytałem, czy wie, że na wirusy antybiotyk nie działa, to się zbulwersował, że on podaje antybiotyk "osłonowo". Nie ma tu odpowiedniej ikonki, żeby to skomentować.
Chyba nam nie kształconym w medycynie nie zbyt wypada kwestionować takie sprawy!!??? Chyba że kolega jest w temacie więc zwracam honor! :-[
Każdy z nas ma rozum i oczy do czytania. Równie dobrze moglibyśmy nie rozmawiać o rybach, wszak ichtiologami nie jesteśmy. Lekarz to zwykły człowiek, który ukończył studia medyczne. Jeden przepisze ci antybiotyk i środki na zbicie temperatury, drugi na to samo każe ci zjeść kanapkę z czosnkiem i wypocić się w łóżku. Jeden przepisze ci bańki, drugi powie, że to bzdury babci znachorki. Zdasz się na pastwę losu i będziesz robił tak lub tak, czy jednak pomyślisz też trochę sam?
Krwawy Michał

Viva la libertad, carajo!

Offline Arunio

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 8 892
  • Reputacja: 524
  • Płeć: Mężczyzna
  • Życie jest krótkie, a łowić się chce!
    • Galeria
  • Lokalizacja: Gorzów Wlkp.
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Antybiotyki w infekcjach górnych dróg oddechowych
« Odpowiedź #7 dnia: 08.08.2015, 18:50 »
Co do baniek mam swój rozum! co do antybiotyku?? Skoro idę do lekarza? To mi czosnek raczej nie pomógł ,ani mleko z miodem itp!Może tylko ja tak mam?Michał ! Przy wędkarstwie możemy dyskutować i teoretyzować! Przy zdrowiu raczej bym nie ryzykował!
Arek

Offline e-MarioBros

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 9 018
  • Reputacja: 419
  • Lokalizacja: Jaworzno
  • Ulubione metody: gruntówka + sygnalizator
Odp: Antybiotyki w infekcjach górnych dróg oddechowych
« Odpowiedź #8 dnia: 08.08.2015, 18:56 »
W chwili obecnej znamy kilku lekarzy osobiście i z nimi rozmawia się całkiem inaczej. Można zapytać i ... odpowiadają ludzkim głosem ;)
Ale nie z każdym tak się da ...
;)

Offline Mateo

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 8 832
  • Reputacja: 981
  • Płeć: Mężczyzna
    • Galeria
    • Spławik i Grunt
  • Lokalizacja: Śląsk
  • Ulubione metody: waggler method
Odp: Antybiotyki w infekcjach górnych dróg oddechowych
« Odpowiedź #9 dnia: 08.08.2015, 21:06 »
Dodatkowe wpisy musiałem wydzielić w postaci cytatów:

Ze wtrace cytacik do lekarzy ;)

Lekarze zapisują lekarstwa, o których niewiele wiedzą, na choroby, o których wiedzą jeszcze mniej, ludziom, o których nie wiedzą nic.

Wtrące dwa słowa do lekarzy no cóż jak każdy biznes tak i w tym jest wiele interesów a żeby każdy był zadowolony to ktoś musi być mniej zadowolony.
Znam środowisko przedstawicieli handlowych medycznych uwieszcie mi każdy zapisany lek ma wpływ na to co sie dzieje w temacie lekarstw wszytkie długopisiki , karteczki , gażeciki są opatrzone logo jakiegoś lekarstwa to akurat mniejsze gry.
Ale konkretne środki pojawiają sie przy konkretnych lekarstwach np.niektórzy lekarze wypisuja dane lekarstwa na wszystkie choroby np. Dany antybiotyk aqmentin .......
Pozdrawiam
Mateusz

Offline Robert_X

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 521
  • Reputacja: 12
  • Płeć: Mężczyzna
  • Złów i wypuść, urośnie...
  • Lokalizacja: Zamojszczyzna
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Antybiotyki w infekcjach górnych dróg oddechowych
« Odpowiedź #10 dnia: 08.08.2015, 21:30 »
Dorzucę swoje 10 groszy  , moja żona jest fanatyczką kuracji pomijających antybiotyki i przyznam się że jej to wychodzi , nasz młodsza córka (3,5 roku ) chodzi już do przedszkola np w sezonie jesienno zimowym gdy większość dzieciaków była przewlekle chora  ona jako jedyna nie brała antybiotyku a odkąd się urodziła jej najcięższą chorobą była choroba zakaźna i praktycznie tylko raz musiała przyjmować antybiotyk . 99% zdrowia naszego i naszych pociech zależy od nas samych , tyle że to wymaga czasu i konsekwentności w dzialaniu...

Offline MATCH 2000

  • Aktywny użytkownik
  • ***
  • Wiadomości: 245
  • Reputacja: 14
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo to moja pasja
  • Lokalizacja: Częstochowa
  • Ulubione metody: waggler method
Odp: Antybiotyki w infekcjach górnych dróg oddechowych
« Odpowiedź #11 dnia: 09.08.2015, 16:28 »
Sorry.Nie było moją intencją wywołanie takiej dyskusji,a szczególnie niektórych postów w niej zawartych.

Offline Arunio

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 8 892
  • Reputacja: 524
  • Płeć: Mężczyzna
  • Życie jest krótkie, a łowić się chce!
    • Galeria
  • Lokalizacja: Gorzów Wlkp.
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Antybiotyki w infekcjach górnych dróg oddechowych
« Odpowiedź #12 dnia: 09.08.2015, 16:35 »
Spoko Jurek! Nic tu się złego nie dzieje!Ja to raczej z natury do kiedy się nie sparzę ufam ludziom! Lekarz składa przysięgę i szkoli się latami! Osoba naszego Mateusza daje mi nadzieję ! To człowiek Honoru i słowny! Oby tak każdy na co dzień!
Arek

Offline Mateo

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 8 832
  • Reputacja: 981
  • Płeć: Mężczyzna
    • Galeria
    • Spławik i Grunt
  • Lokalizacja: Śląsk
  • Ulubione metody: waggler method
Odp: Antybiotyki w infekcjach górnych dróg oddechowych
« Odpowiedź #13 dnia: 12.08.2015, 22:18 »
Upał, na ryby nie mam nawet siły jechać. Popiszę zatem trochę o antybiotykach, lekarzach i medycynie :)

Rzeczywiście, antybiotyki były i są nadużywane.
Nie tylko jako leki stosowane w leczeniu człowieka. Również w przemyśle spożywczym, hodowli zwierząt i weterynarii.
Do niedawna słyszeliśmy tylko ostrzeżenia Światowej Organizacji Zdrowia, że tzw. era postantybiotykowa nadchodzi. Ostrzegano przed nadejściem ery, w której liczne drobnoustroje będą już niewrażliwe na działanie antybiotyków.
2012 r - http://www.polskieradio.pl/23/266/Artykul/572512,WHO-Odpornosc-na-antybiotyki-to-koniec-medycyny-jaka-znamy
Musimy bowiem zdawać sobie sprawę z tego, że nowych antybiotyków nie odkrywa się od tak - co roku nowy antybiotyk. Ostatni został odkryty 30 lat temu.
Dlatego są one dla nas tak cenne.

Dwa lata później, w 2014, WHO ogłosiła, że to, przed czym nas ostrzegano, stało się rzeczywistością. Zaczęliśmy wkraczać w erę postantybiotykową.
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,15927946,Era_postantybiotykowa___Stalismy_sie_beztroscy__Nie.html

Niestety, bardzo wielu lekarzy to oszołomy. Przepisują antybiotyki nawet na infekcje wirusowe. Raz jednego zapytałem, czy wie, że na wirusy antybiotyk nie działa, to się zbulwersował, że on podaje antybiotyk "osłonowo". Nie ma tu odpowiedniej ikonki, żeby to skomentować.
Faktem jest, że 80-90% infekcji górnych dróg oddechowych, to infekcje o etiologii wirusowej. Prawdą jest też to, że antybiotyk nie unicestwi wirusa. Jednak te dwie prawdy nie wystarczą do odrzucenia słuszności przytoczonego wyżej postępowania.
Bardzo często bowiem dzieje się tak, że wirus, który zapoczątkowuje infekcję, atakuje i osłabia śluzówkę dróg oddechowych. Taka osłabiona śluzówka staje się podatna na działanie bakterii. Dochodzi wtedy do tzw. nadkażenia bakteryjnego. Mamy wtedy wirusy i bakterie w jednym gardle :) Nawet, jeśli organizm poradzi sobie z wirusem, to infekcja bakteryjna trwa nadal. A zatem zaczyna wirus, a niebawem dołącza się bakteria. Na taki rozwój sytuacji podatne są szczególnie osoby z osłabioną odpornością, nawracającymi i/lub przewlekłymi infekcjami dróg oddechowych, osoby starsze, chorujące na astmę, alergię, osoby leczone lekami immunosupresyjnymi, chorzy po przeszczepach.
Dlatego tak ważne jest jest nie tylko samo badanie lekarskie, ale także dokładny wywiad zebrany od chorego lub zaczerpnięty z historii choroby. Na podstawie badania i wywiadu (czasem na podstawie samego wywiadu) można z dużym prawdopodobieństwem ocenić rodzaj infekcji, a także oszacować ryzyko nadkażenia.

Prawdą jest, że wielu lekarzy nadużywa antybiotyków.
Myślę, że mam pewien obraz sytuacji. Może gdybym był psychiatrą i interesował się głównie psychiatrią lub też był okulistą i interesował się głównie okulistyką, to nie miałbym takiego doświadczenia. Jestem jednak internistą i poza pracą w placówkach specjalistycznych przyjmuję również w przychodni rejonowej jako lekarz podstawowej opieki zdrowotnej. Średnio przyjmuję ok. 150 osób tygodniowo, co daje ok. 600 osób miesięcznie. W okresach infekcji ilość ta rzecz jasna wzrasta, często dwukrotnie. Oczywiście nie są to duże ilości przyjmowanych chorych, bo nie pracuję tu w pełnym wymiarze. Pełnoetatowi lekarze rodzinni przyjmują ich znacznie więcej (ok. 1000 / miesiąc). Myślę jednak, że mogę być w miarę wiarygodny w swoich obserwacjach.

Dlaczego zatem antybiotyki przepisuje się zbyt często?
Ja widzę dwie główne przyczyny. Oczywiście pomijam tu przepisywanie uzasadnione. Mówię jedynie o przypadkach, w których można byłoby objeść się bez antybiotyku.
1. Lekarz chce zminimalizować ryzyko powrotu pacjenta do przychodni. Pacjenci są z natury bardzo niecierpliwi. Przy każdej wizycie związanej z infekcją muszę pamiętać o tym, żeby poinformować chorego, że objawy infekcji mogą utrzymywać się przez np. 5 dni. Jeśli tego nie zrobię, to jest prawie pewne, że za dwa dni pacjent powróci i zapyta dlaczego leki nie działają i jeszcze nie wyzdrowiał. Może Wam to wydawać się dziwne i śmieszne. Weźcie jednak pod uwagę, że tu na forum skupiamy pewną grupę ludzi. Nawet wśród wędkarzy jesteśmy z naszymi poglądami w znacznej mniejszości. Ja natomiast mam do czynienia z całym przekrojem społeczeństwa. Czasem zapomnę o tym ważnym fakcie wspomnieć, pacjent już opuści gabinet i wtedy klnę do siebie, bo wiem, że za dwa dni kolejka będzie dłuższa o jednego pacjenta. Trzeba też dokładnie wytłumaczyć na czym polega działanie antybiotyków. Przedstawić pewne dane w liczbach, jak to uczyniłem wyżej. Wymaga to sporej ilości czasu. Niektórzy lekarze, chcą przyjąć wszystkich, którzy czekają w kolejce, wolą od razu zapisać antybiotyk i zmniejszyć tym samym ryzyko powrotu pacjenta.
Tutaj podkreślam, co już napisałem w innym wątku, że w Polsce na 1000 mieszkańców przypada zaledwie 2 lekarzy, czyli mniej niż Słowenii, Rumunii czy nawet Serbii. Pod tym względem zajmujemy zaszczytne miejsce na samym końcu listy. Dlatego też w naszym kraju dobry lekarz, to również lekarz szybki. Taki, który w tym samym czasie potrafi opanować sytuację na sali chorego, przyjąć kogoś na izbie przyjęć, zejść do piwnicznej poradni przyszpitalnej i załatwić konsultację na innym oddziale. Musimy sobie zdawać sprawę z tego, że obecny system działa w ten sposób, że jednym pracownikiem należy zabezpieczyć, a może lepiej napisać "załatwić" wiele spraw. Trzeba zatem przyjąć szybko jak największą ilość ludzi.
Wiem też jak to wygląda w pediatrii. Mamy są dziś wyjątkowo wyczulone na każdą dodatkową kreskę na termometrze, na każde kaszlnięcie dziecka. Bardzo często mama udaje się w ciągu jednego dnia do kilku różnych lekarzy. Lekarz w POZ odmówi podania antybiotyku, kolejny zamówiony prywatnie lekarz również. Ale trzeci, słysząc jacy to źli byli poprzedni, przepisze. On będzie wtedy tym najlepszym, który wyleczył dziecko :)
Codziennie widzę te sceny w poradni pediatrycznej. Często pediatra woli więc od razu wypisać antybiotyk. Kiedy bowiem dziecko będzie zażywać antybiotyk, ale objawy nadal będą, to rodzic nie będzie mógł zarzucić lekarzowi, że ten nie wyleczył dzieciątka, bo nie dał antybiotyku. Wtedy pozostaje tylko czekać, aż objawy miną. I zwykle mijają :)
Lekarz w placówce POZ może pozwolić sobie na odmówienie wypisania antybiotyku - pacjent może się obrazić. Jednak lekarz w swoim gabinecie prywatnym nie może. Tam to dopiero pisze się antybiotyków! Rzadko kto wychodzi z gabinetu prywatnego bez antybiotyku.
Tutaj z kolei lekarz działa jak przedsiębiorca. Jeśli pacjent decyduje się zgłosić do prywatnego gabinetu lekarza rodzinnego, to zwykle oznacza, że był już w placówce państwowej. Nadal czuje się chory, więc liczy na lepszą pomoc w gabinecie prywatnym. Infekcja trwa już parę dni. W gabinecie prywatnym otrzymuje antybiotyk i przechodzi mu za 2-3 dni. Zapewne nawet bez tego antybiotyku by mu przeszło, bo taki byłby naturalny przebieg choroby, ale pacjent uznaje, że to właśnie ten prywatny lekarz i ten antybiotyk mu pomogły :) Tak to działa bardzo często.
Tak więc rzeczywiście wielu lekarzy przepisuje zbyt często antybiotyki i niewątpliwie można powiedzieć, że jest to ich wina.

2. Pacjenci wymuszają wypisanie antybiotyku. Tu znowu podeprę się swoją praktyką w poradni lekarza POZ.
Na 10 osób z infekcją jedynie 1-2 ucieszą się na wieść o tym, że nie będę przepisywał antybiotyku. 4 osoby będą obojętne i przyjmą bez wyraźnego aplauzu/sprzeciwu zalecaną terapię. 4 będą bardzo niezadowolone, gdy dowiedzą się, że antybiotyku nie będzie.
Tutaj lekarz również może ulec. Przyczyn wiele: brak chęci wytłumaczenia, brak czasu, brak cierpliwości. Może też być rodzaj współczucia. Bardzo często ludzie młodzi, aktywni zawodowo przekonują mnie, że muszą dostać antybiotyk, bowiem muszą szybko być zdrowi. Nie mogą sobie pozwolić na zwolnienie lekarskie, bo czasy są ciężkie i o pracę trzeba dbać. Często pojawiają się łzy. Tłumaczenia nie przynoszą skutku, bowiem wiedzą oni z doświadczenia, że po zastosowaniu antybiotykoterapii okres infekcji jednak się skraca.

Lekarz to zwykły człowiek, który ukończył studia medyczne.
Chyba chciałbym, żeby tak właśnie było. Niestety, pod tym względem - jak i zapewne pod wieloma innymi - Polska jest krajem wyjątkowym.
Studia medyczne w Polsce trwają 6 lat. W okresach wakacyjnych odbywa się praktyki. Nie są to przyjemne studia. Jak możemy przeczytać w książce Laury de Mento „Zostać bogiem. Czyli medycyna po polsku”, studia te to: korupcja, demoralizacja, bezinteresowna złośliwość i permanentny brak pieniędzy. Dodałbym do tego jeszcze brak autorytetów. Nie boję się napisać, że był to najcięższy okres z moim życiu. Po ich ukończeniu uzyskuje się wprawdzie dyplom z tytułem lekarza, ale nie uzyskuje się pełnego prawa wykonywania tego zawodu. Trzeba bowiem odbyć 1,5-roczny staż podyplomowy, w trakcie którego pracuje się pod opieką doświadczonych lekarzy na różnych oddziałach. Niezależnie od zainteresowań i przyszłych planów specjalizacyjnych. Miesiąc na psychiatrii, 2 miesiące na pediatrii, chirurgii, internie, ginekologii itd. itd.
Niestety, po zaliczeniu tego stażu nadal nie możemy samodzielnie leczyć. Trzeba bowiem zapisać się na tzw. Lekarski Egzamin Państwowy, którego nazwę ostatnio zmieniono na Lekarski Egzamin Końcowy. Najwyraźniej nazewnictwo w naszym kraju jest rzeczą niezwykle istotną i sztab ludzi pracuje nieustannie nad tym, by żyło nam się lepiej :) Niefortunnie (nad tym chyba nikt nie popracował) termin tego egzaminu nie pokrywa się z końcem stażu podyplomowego. Nie wiem jak to jest rozwiązane obecnie, ale kiedy ja kończyłem staż podyplomowy, to termin egzaminu wyznaczono za pół roku. Należało wtedy zarejestrować się w Urzędzie Pracy, co też uczyniłem i przez pół roku pobierałem zasiłek dla bezrobotnych. Co ciekawe, egzamin LEP/LEK obejmuje zakres kształcenia przeddyplomowego, czyli cały zakres studiów. Trzeba zatem w czasie 4-godzinnego egzaminu jeszcze raz zaliczyć materiał z całego okresu studiów. Często egzaminu nie udaje się zdać i trzeba przez kolejne pół roku pozostać na zasiłku. Ofert pracy rzecz jasna nie ma, bo UP nie za bardzo wie, gdzie ma "wcisnąć" lekarza, który nie może leczyć. Zwykle jednak za drugim razem udaje się zdać. Trzeba po prostu na kilka miesięcy gdzieś się zamelinować i wkuwać. Część kolegów po którymś nieudanym podejściu odpuszcza i wyjeżdżają za granicę. Kiedy już się uda zdać, można odebrać pełne prawo wykonywania zawodu i rozpocząć starania o przyjęcie na specjalizację. Nie jest to łatwe, bo miejsc brakuje i często trzeba czekać 2-3 lata, żeby się dostać. Po zaliczeniu egzaminu wstępnego, można rozpocząć podstawową, trwającą 5-6 lat (w zależności od dziedziny) specjalizację z danej dziedziny. W tym czasie pracuje się różnych szpitalach, odbywając staże oraz wyjeżdżając na specjalne tygodniowe kursy organizowane w dużych miastach (Warszawa, Poznań, Łódź, Lublin). Oczywiście wyjazdy na te kursy trzeba samemu sobie opłacać. Trzeba też odbywać odpowiednią liczbę dyżurów. Kiedy okres specjalizacyjny zbliża się ku końcowi, bardzo często przedsiębiorczy dyrektorzy szpitali (głównych jednostek specjalizacyjnych) składają specjalizującemu się propozycję nie do odrzucenia, czyli przejście na umowę cywilno-prawną (tzw. wolontariat). Chcesz dokończyć specjalizację, musisz popracować trochę za darmo. Niestety mnie również to spotkało i przez rok pracowałem bez pensji. Pracowałem, dyżurowałem, wykonywałem zabiegi i zapewne leczonym przeze mnie pacjentom przez myśl nie przeszło, że leczy ich wolontariusz. Byłem na niemałym minusie, bo sporo musiałem dojeżdżać do miejsca pracy, a i za możliwość parkowania pod szpitalem sporo trzeba było płacić. Dlatego trzeba wtedy szukać innych źródeł zarobku po godzinach. Z drugiej strony nie należy się dziwić, bowiem w Polsce pod względem odsetku PKB przeznaczanego na Służbę Zdrowia znajdujemy się na 3 miejscu od końca. Zaszczytnie wyprzedzamy tutaj Rumunię i Egipt. Po tych 5-6 latach można przystąpić do egzaminu specjalizacyjnego. Jest to naprawdę ciężki egzamin, wymagający sporego wysiłku, poświęcenia i solidnego przygotowania. Osobom, które mają rodziny (choć takich jest znaczna mniejszość, bo kto zakładałby rodzinę w takich warunkach) zaleca się wynajęcie pokoju hotelowego na okres ok. 4 miesięcy, by móc dobrze się przygotować. Zdawalność jest zróżnicowana i z pewnością zależy od rodzaju specjalizacji. W najtrudniejszej specjalizacji z chorób wewnętrznych wynosi ona zwykle ok. 50-70 procent. Wielu musi podchodzić do egzaminu ponownie. Oczywiście potem jest jeszcze odrębny egzamin tzw. "praktyczny" zdawany w losowo wybranym mieście przed komisją profesorską, który również składa się z części ustnej i praktycznej.
Nie piszę o tym, by zrzędzić i narzekać. Napisałem o tym, żeby w jakiś sposób zobrazować fakt, że niekoniecznie siedzący naprzeciw nas lekarz wypisujący antybiotyk jest "zwykłym człowiekiem po studiach".
Taka sytuacja może mieć jednak miejsce w wielu innych krajach. W USA kurs na lekarza medycyny trwa 4 lata. 2 lata teorii i 2 lata praktyki. Po 3 roku można już składać wnioski na tzw. rezydencję (specjalizację), która zwykle trwa 3 lata. Na Ukrainie nasz staż podyplomowy to u nich już specjalizacja, która trwa 2 lata.
Myślę, że charakterystyka tej drogi zawodowej jest również jednym z czynników mających wpływ na późniejsze - nie zawsze godne podziwu - postawy polskich lekarzy.

Wtrące dwa słowa do lekarzy no cóż jak każdy biznes tak i w tym jest wiele interesów a żeby każdy był zadowolony to ktoś musi być mniej zadowolony.
Znam środowisko przedstawicieli handlowych medycznych uwieszcie mi każdy zapisany lek ma wpływ na to co sie dzieje w temacie lekarstw wszytkie długopisiki , karteczki , gażeciki są opatrzone logo jakiegoś lekarstwa to akurat mniejsze gry.
Ale konkretne środki pojawiają sie przy konkretnych lekarstwach np.niektórzy lekarze wypisuja dane lekarstwa na wszystkie choroby np. Dany antybiotyk aqmentin .......
Racja. Z całą pewnością ten czynnik też ma spory wpływ na to, co dostajemy na recepcie. Zdecydowanie masz rację.
Ja zawsze mam przy sobie smartfona z zarejestrowanym na siebie programem z aktualną bazą leków. Bazę należy często aktualizować, bo poziomy refundacji zmieniają się teraz co ok. 2 miesiące. Nie rozstaję się z tym programem. Jest on ze mną na klinice, w przychodni, na dyżurach, na wizytach domowych. Ja wybieram substancję leczniczą, a potem wspólnie z pacjentem dobieramy odpowiedni dla jego kieszeni preparat. Ci, którzy jeszcze mnie nie znają, często nie ukrywają zdziwienia, ale stali pacjenci dobrze już o tym wiedzą. Mówią mi jaki jest ich budżet, proszą o wybór odpowiedniego preparatu, o rozpisanie leków na oddzielnych receptach, żeby mogli wykupić je w przyszłym miesiącu (po wypłacie, rencie/emeryturze).
Zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy lekarze w ten sposób postępują. Nie chcę tu pisać o możliwych przyczynach, bo zaraz powstanie najdłuższy post na forum :) Myślę jednak, że - jak to zwykle bywa - najsilniejszym czynnikiem jest po prostu zły system (przepisy, nadmiar obowiązków, warunki pracy, wysokość wynagrodzeń), który wymusza na ludziach należących do pewnych grup zawodowych takie, a nie inne zachowania. To jest czynnik najsilniejszy. Drugim w kolejności czynnikiem jest zapewne motyw korzyści.

Wtrące dwa słowa do lekarzy no cóż jak każdy biznes tak i w tym jest wiele interesów a żeby każdy był zadowolony to ktoś musi być mniej zadowolony.
Znam środowisko przedstawicieli handlowych medycznych...
Ci akurat bardzo mnie nie lubią, bo jakoś tak się składa, że nigdy nie mam dla nich czasu. Nie wiem jak napisać, żeby nie urazić przedstawicieli tej grupy zawodowej. Powiedzmy, że w większości przypadków ludzie ci przeszkadzają mi w pracy. Nie oznacza to jednak, że jestem wobec nich niemiły. Zawsze stanowczo informuję, że nie mam czasu na "rozmowy o lekach". Faktem jest, że brakuje mi przez to długopisów. Przy obecnej biurokracji wykorzystuję jeden długopis na dwa dni. Ale z pomocą przychodzą sami pacjenci! Ostatnio używam bardzo fajnie piszących długopisów z napisem Krematorium. Po prostu pan pracujący w tym miejscu zlitował się nade mną i widząc że wypisały mi się wszystkie możliwe długopisy, przyniósł mi trochę od siebie. Ciekawe co myślą pacjenci? Może myślą, że mam jakieś układy z kramatorium :)

Niestety, bardzo wielu lekarzy to oszołomy.
W chwili obecnej znamy kilku lekarzy osobiście i z nimi rozmawia się całkiem inaczej. Można zapytać i ... odpowiadają ludzkim głosem ;)
Ale nie z każdym tak się da ...
Macie rację. Ja sam, zarówno jako lekarz, jak i pacjent, muszę często ścierać się z innymi lekarzami. Zawsze staram się zachować szacunek dla kolegów po fachu. Nawet, jeśli jestem świadkiem nieeleganckich i niefachowych zachowań. Czasem jednak pokłady mojej kindersztuby się wyczerpują. Bez wątpienia mamy bardzo dobrze wykształconych lekarzy, wielu z nich posiada ogromną wiedzę. Jednak w relacjach społecznych, w relacji lekarz-pacjent, a nawet w relacji lekarz-lekarz jest bardzo kiepsko. Często zastanawiam się gdzie leży przyczyna takiego stanu rzeczy. Myślę, że są dwa główne czynniki. Nie chcę jednak mocno się nad tym rozwodzić, bo temat dotyczy leczenia antybiotykami. Napiszę tylko, że już polskie studia medyczne są pierwszym aparatem produkującym ludzi o pewnych cechach osobowości. Wrażliwi, sympatyczni, uczciwi odpadają bardzo szybko lub po prostu muszą ulec transformacji. Drugim czynnikiem, który jeszcze bardziej utrwala i konserwuje oblicze polskiego lekarza jest droga zawodowa, o której wspomniałem wyżej.

Konkludując, tak - antybiotyki są przez lekarzy (i pacjentów) nadużywane.

http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC4526245/

Wiele by można pisać, ale nie chcę, by wątek ten przerodził się w dyskusję na temat systemu opieki zdrowotnej w Polsce :)
Jeśli ktoś będzie chciał podyskutować i dowiedzieć się czegoś więcej na tematy związane z medycyną i zawodem lekarza, to piszcie do mnie na PW.
Pozdrawiam
Mateusz

Offline alexart

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 615
  • Reputacja: 22
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Bydgoszcz
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Antybiotyki w infekcjach górnych dróg oddechowych
« Odpowiedź #14 dnia: 12.08.2015, 23:11 »
Mateusz święte słowa.

Mój syn (7 lat) w poniedziałek wyszedł ze szpitala (zakażenie bakterią e-coli prawdopodobnie z jeziora) po pięciu dniach kuracji antybiotykowej dożylnej, wypisany do domu dalej zażywa antybiotyki doustnie i jednocześnie złapał w szpitalu wirusa rota co może tylko dowodzić, że na wirusy nie działają antybiotyki. Ja nie jestem zwolennikiem antybiotyków ale cieszę się, że są :beg:
Co do samych lekarzy to ja chyba mam szczęście i mój młody również bo zawsze trafiamy na świetnych ludzi.
Lekarz prowadząca mojego syna każe mi codziennie do siebie dzwonić i zdawać relację jak się młody czuje. W jej przypadku widać,
że ma kobita powołanie. O:)
Najważniejsze, że objawy ustąpiły i mój wspólnik w wędkowaniu czuje się już dobrze :thumbup:
Boję się tylko jak takie połączenie wpłynie na jego odporność. :-\

Artur