Dobra, znalazłem chwilkę na podsumowanie. Uff…
A więc – cały zlot na mega plus. Jesteśmy grupą naprawdę pozytywnie zakręconych osób. I należy szczególnie podkreślić, że nie doszło do żadnych scysji, sprzeczek czy pijaństwa i brudzenia nad wodą. Wszyscy byli wobec siebie przyjaźni, sprzęt zostawał niepilnowany nad wodą i nic nie zginęło. Poza jedną wędką, ale to sprawka karpia-kradzieja, który jeszcze się doigra

Myślę, że to spora zasługa tego, że po prostu szybko pozbywamy się z forum osobistości mających niezaleczone problemy z dzieciństwa…
Tyle wspaniałych osób w jednym miejscu. Nie do końca kojarzyłem imiona z nickami. Myślę, że następnym razem warto by zrobić sobie takie plakietki z nickiem i nosić na bluzce.
Moje wrażenia (lecę po kolei z pamięci):
Luk – jak to Luk. Świetny facet. Wszyscy go przecież znamy z jego filmików. Doprawdy nie wiem, jak on to wszystko ogarnia. Forum, portal, filmy… a gdzie praca i życie prywatne? Bardzo miło mi było poznać i porozmawiać.
Grześ07 - przesympatyczny, a jego piórniki to dzieła sztuki.
Mateo – co tu dużo mówić. Klasa facet. Takie rzeczy po prostu od razu widać. Potężna wiedza, nie tylko medyczna i wędkarska, ale również życiowa.
Ścigacz – co tu gadać. Widać ogromną pasję. Podziwiam, że pomimo kontuzji z całym majdanem przyjechał i służył wszystkim dobrą radą i dzielił się wiedzą.
Jassieekkk – pokazał mega sprzęty. Zdradził kilka tajemnic. Super.
Kubator – mega pozytywny facet. Chwila rozmowy i od razu się przyjemnie na duszy robi.
Katmay – ciągły uśmiech na twarzy, otwartość, chęć do pomocy. Miło było poznać, mamy do siebie blisko. Myślę, że jeszcze nie raz się spotkamy. Jego żona nieźle łowi, a że lubi wyzwania, to czasem odkręca kołowrotek od wędki i tak ryby holuje

Majestic – normalnie oaza spokoju!
Radar – też od razu widać, że facet z klasą. Przyjemny uśmiech, zawsze znajdzie dobre słowo, zagada. Jak on ogarnął finanse, to ja nie wiem…
Ostap z kolegą (przepraszam, że nie pamiętam imienia, a spotykamy się nad wodą już po raz drugi) – mega pozytywnie zakręceni panowie. Krótko mówiąc ciągła beka Z kukurydzy można się śmiać (sam im spokoju nie dawałem), ale prawda jest taka, że po dobie ich taktyka już zaczynała efekty przynosić.
Marcin Cichosz – kolejna przesympatyczna osoba. Świetnie wyszkolił Bartka. Mogę śmiało napisać, że chłopak łowi na spławik lepiej ode mnie!
Zbyszek321 – musi być z niego fajny belfer. Chciałbym mieć takiego zgrywusa u siebie w szkole.
Syborg – wszędzie go było pełno. Z każdym zagada, zażartuje. Pilnował często mojej córeczki, za co wielkie dzięki!
MaciekKRK - długo nie zapomnę widoku, jak stał oparty o podbierak niczym pijany strażnik o halabardę. Świetny, wesoły facet.
Teraz chwilę o łowieniu. W piątek pierwsze rozwinięcie wędek. Postanowiłem zająć miejsce przy Ostapie. Oczywiście pośmiałem się z nęcenia i dalekich zarzutów i postanowiłem udowodnić, że wcale nie trzeba tak daleko machać. Rzuciłem chłopakom praktycznie pod nogi i powiedziałem, że zaraz wyciągnę największą rybę w łowisku. Po 5 minutach, Łukasz już musiał zestawy zwijać, bo mi ryba wjeżdżała w jego wędki

Efekt to 7 kg wyjęty z metr od trzcinek i ze 3 metry od chłopaków.
Potem było jeszcze trochę Japońców.
Następnego dnia rozłożyłem się po drugiej stronie, na plaży. Obok Katmaya. Wyjąłem linka, kilka karpików, w tym jeden taki z 5 kg i trochę Japońców. Podczas ściągania zestawu z żółtym dumbellsem przywalił w niego szczupaczek taki z 50-55 cm. Wyholowałem bandytę

Trzeciego dnia zawody. Pomyślałem, że jak połapałem przez dwa dni, to i trzeciego źle nie będzie. Najpierw tradycyjnie w metodę wlazły mi japońce i nic nie mogłem zaciąć. Widziałem, że na około dłubią jena spławik, więc postanowiłem dorwać coś dużego. Założyłem kulkę własnej produkcji 14 mm i godzinę pusto. Jedno ładne pociągnięcie i nic. Potem pop-up 14 mm i też godzina pusto. Od czasu do czasu zmieniałem wędkę na spławiczek, ale nie miałem białych robaków, a kolega obok (sympatyczny chłopak, ale nie mogę sobie ani imienia, ani ksywki przypomnieć…) ciągnął karasia za karasiem. W sumie zrobił nimi 6 kg wagi.
Trochę już mi zaczynały zwieracze ze strachu puszczać, bo reprezentowałem MFT i zapowiadało się, że zblankuję na swoich pierwszych zawodach. Na szczęście udało się w końcu zaciąć jednego karasia, który pozwolił mi ocalić resztki honoru…
Po zawodach integracja przy wręczaniu nagród. Pożegnania i do domu.
Spędziłem pierwsze dwa dni od wielu miesięcy bez komputera. Oczy trochę odpoczęły od roboty To tyle i aż tyle. Już nie mogę się doczekać kolejnego zjazdu i spotkania z Wami!
Jeszcze raz przepraszam, jeśli kogoś pominąłem, a w zasadzie, ŻE kilka osób pominąłem, bo zwyczajnie nie pamiętam ksywek… Wszyscy byliście super!
Do pełni szczęścia brakowało chłopaków z MFT. Długiego, MarioG, Adeptusa, Kiniora, Brodzia...
Jeśli czytają to rodzice Fifiego - proszę spojrzeć, że potrafimy się bawić bez pijaństwa, kulturalnie. Na następny zlot chłopak musowo musi przyjechać

Na następny zlot proszę zabrać dzieci, żeby moja Oliwka miała się z kim bawić. Ciągle słyszałem tylko "Bartek, Bartek..." A Bartek nie był zainteresowany zabawą w piasku tylko wygraniem zawodów

Jedyna rzecz na lekki minus to ogrom Japońca w łowisku. Właściciele ewidentnie powinni coś z tym zrobić.
PS - wielka szkoda, że zabrakło Matchlessa, który miał ogromny wkład w organizację tego zlotu. Matchless, co się z tobą dzieje? Odezwij się!