Spinning... tutaj jestem laikiem i nie ogarniam tematu.
Nie zawsze ta technika musi oznaczać szybki zgon kołowrotka. Często jest tak, ze kołowrotek wcale nie jest aż tak obciążony. Jednakże ciężkie przynęty prowadzone skokowo blisko dna, jakieś podbijanie korbą czy tego typu praktyki (jeśli bredzę, niech mnie ktoś poprawi

) to dewastacja sprzętu. Raczej większość współczesnych produktów ma z takim łowieniem problem i pozostają nieliczne konstrukcje typu siermiężny Penn lub coś z oznaczeniem SW.
Flagowe modele jak Stella, to kołowrotki, które w katalogu są na pierwszych stronach, muszą być „naj” w każdej kategorii i musza mieć niemal wszystkie technologie jakie firma opracowała. Leciutkie, sztywne, o pięknej pracy, o pięknym nawoju, o mocnej przekładni, o sporej ilości łożysk itd... Muszą mieć wszystko, i być do wszystkiego, a jak coś jest do wszystkiego to jest do....
Flagowce przegrywają w poszczególnych kategoriach z pojedynczymi, bardziej wyspecjalizowanym konstrukcjami z katalogu. Modele SW są mocniejsze i daleko bardziej żywotne, kosztem masy, ogólnie większego gabarytu, jak i ceny, są modele lżejsze, które na szali kładą wytrzymałość/moc, są potwornie mocne hamulce itd itd.
Druga sprawa, TDR.
To nie jest tak, że to kiepski kołowrotek, nie jest tak, że nie warto go kupować. Po prostu cena zakupu tej konstrukcji wynika nie z faktu zaawansowanej technologii w nim użytej, ani też jakości napędu. Cena zawiera dodatkową szpulę, fabryczny QD, składaną zatrzaskiem korbkę, dobre klipy, mniejszą pojemność żyłki. To też są udogodnienia za które się płaci, i których nie ma w pierwszym lepszym młynku, jaki leży na sklepowej półce. Przekładnia to ta sama jakość jaką spotkamy we Fuego, metalowa obudowa jest jednak sztywniejsza i lepiej trzyma napęd, co jednak procentuje. Jeśli ktoś ma dobre nawyki podczas łowienia, użytkuje sprzęt z poszanowaniem i głową, to na pewno przekręci wiele sezonów. Przy bardziej beztroskim podejściu, ciężkich warunkach typu zawody, kołowrotek będzie stopniowo tracił kulturę pracy i wykaże zużycie. Świadomość tego jest kluczowa, nic innego.
Kolejna sprawa, że jednak zdecydowana większość wędkarzy, może nawet 3/4 nie do końca odczuwa niuanse w pracy kołowrotka czy też jakieś zużycie jego napędu, innych elementów.
Jeśli po zakręceniu korbką rotor się kręci, rys nie ma, znaczy, że „igła”
