Po wyjątkowo mroźnej jak na ostatnie lata zimie, po zimnym przedwiośniu z kiepską pogodą, po 2 kwarantannach w ciągu miesiąca, po kiepskiej pogodzie, gdy w końcu mnie wypuścili... POJECHAŁEM NA RYBY!! <3
Prognoza na ten tydzień była kiepska, na dziś też zapowiadali deszczyk i temperaturę w okolicach 7 stopni, ale wędki i cała reszta jeździły ze mną od prawie tygodnia w bagażniku i czekały na chrzest. Uznałem, że lepszej pogody w tym tygodniu już nie będzie i spróbuję teraz albo przez koleje kilka dni nie będzie okazji. Na moje nowe, "klubowe" (bo należy do klubu ale ja do klubu nie
) łowisko mam z domu 20 km, ale z pracy tylko 8
Robotę skończyłem o 15, skoczyłem do sklepu po napój i o 15:30 byłem już nad wodą.
Usiadłem na stanowisku, które według moich informacji, wygrało zawody w ubiegłą niedzielę - potem okazało się, że to stanowisko jest po 2 stronie jeziora
, wiało mówiąc brzydko prosto w pysk i to dość mocno, no ale skoro miejscówka miała być pewna to warto się poświęcić. Miejsce po 2 stronie jeziora było osłonięte od wiatru, więc chętnie bym tam usiadł gdybym wiedział że powinno być dobre
Nowy sztywny Pokrowiec Lorpio Extreme wyrwany w promce na Angry Fishu, pasujący idealnie na styk do bagażnika, zmieścił nie tylko 2 feedery z kołowrotkami, ale również duży parasol, który rozłożyłem od razu, bo zaczynało lekko kropić. Zanętę zrobioną na wzór drobno-mielonej pelletowej zanęty "by Luk" zmieszałem w proporcji 50:50 z 2mm Coppensem i posłałem na ok 30 i 40 metr. Nie gruntowałem, miałem zaklipowane 2 różne odległości z mojej innej wody i ich nie zmieniałem. Jedna wędka na żółtego Rigersa, druga na różowego spranego Meusa.
Ledwo zarzuciłem a już miałem kontrolę strażników łowiska - w sumie fajnie że dbają i pilnują. Akurat przyjechali coś tam jeszcze posprzątać po niedzielnych zawodach. Chwilę pogadaliśmy, dowiedziałem się że zawody wygrało stanowisko po drugiej stronie i że tam nie dorzucę
natomiast na moim brzegu nie połowili, zwycięzca tego sektora miał ok 5kg ryb. Nie brzmiało to zachęcająco. Panowie poinformowali mnie, że mogę, a nawet powinienem, wysyłać smsa z numerem swojej licencji oraz informacją na którym stanowisku siedzę gdy zaczynam wędkowanie - dzięki czemu będą wiedzieć że to ja ( mój numer licencji + mój numer telefonu + moje auto na parkingu) i nie będą przeszkadzać w łowieniu, skontrolują wszystko z daleka
Sprytnie i miło, chociaż ja w sumie lubię pogadać
Ciekawe czy będą zadowoleni z smsów o 4 rano w środku tygodnia jak mnie najdzie ochota powędkować
Pierwszy na wędce zameldował się 20cm leszczyk, który skusił się na żółtego Ringersa. W sumie spoko, nie będzie blanka. Chwilę później miałem obcierkę na 2 wędce i uznałem, że zmniejszam jedną przynętę, może chociaż z drobnicą się pobawię. 15 minut później na tego samego żółtego Ringersa (nie spadł to po co zmieniać
) złowiłem małego karpia. Wypuściłem go prosto z podbieraka i odebrałem telefon - zadzwonił szef spytać jak mi idzie wędkowanie. Pewnie mi zazdrościł
Szybkie nabicie podajnika i po 2 minutach kolejny karp na żółtego Ringersa. Znowu coś koło 2kg. Ponownie zarzuciłem i znów szybkie branie oraz kolejny karpik. Już myślałem, że się zacznie eldorado, ale niestety brania ustały. Czemu? nie wiem, może za mało podkarmiłem i ryby odskoczyły bo nie było co zjeść? Odpaliłem deepra i sprawdziłem że mocno w prawo na podobnym dystansie jest ciekawe miejsce i wysłałem tam 2 podajniki, jednak po pół godziny bez brania wróciłem na wcześniejsze miejsce. Kolejna ryba wzięła na drugą wędkę, tą na której zmieniałem przynęty. Branie objawiło się zluzowaniem szczytówki, po wybitnie nudnym holu wyciągnąłem ładnego, 47cenymetrowego, bardzo grubiutkiego leszcza, który wziął na pomarańczowego Czinkersa. Później wpadły jeszcze 2 małe karpie, zrobiła się godzina 19 i uznałem że czas się zwijać. Popełniłem błąd, bo zacząłem od podbieraka, który przydałby się na ostatniego tego dnia karpia. Ten był największy, mógł mieć ok 4kg i wziął na różowego Ringersa. odhaczyłem go nie wyciągając z wody, uznałem, że starczy tej zabawy i wróciłem do domu.
Podsumowując: debiut na mojej nowej wodzie, na której mam zamiar spędzić sporo czasu w tym sezonie okazał się udany. Wynik nie był jakiś wybitny, ale dał mi dużo satysfakcji. 6 karpików i ładny leszcz oraz mały leszczyk w niecałe 4h.
Jestem zadowolony i mega szczęśliwy, że w końcu połowiłem