Pr00, opowiem Ci moją historie bo w sumie jest bliźniacza.
Jakiś czas temu wstąpiłem do wody stowarzyszenia w sąsiednim mieście. Na miejscu wszystko ładnie pięknie. Stanowiska jak z bajki, teren wokół posprzątany, wody (2 sztuki) bardzo urodziwe, w lesie, otoczony przyrodą, po prostu bajka.
Na kilka wypadów, tylko w jednym miałem dzień konia jak na tamtejsze warunki, czyli 3 karpie i leszcza. Reszta albo bardzo słabo, albo prawie nic... W końcu pomyślałem sobie dość. Ja tu staje na rzęsach, sypie najlepszy towar, konopie, robaki, łowię starannie, celnie, dobrze typuje miejsca, a na koniec dnia zawsze lipa. Coś tu nie gra do cholery.
Szybki telefon do szwagra, i skanujemy obie wody deeperem. Na dwa stawy deeper ujawnił łącznie obecność dwóch średnich ryb i trochę drobnicy. I to wszystko! Mając do dyspozycji przeszło 35000 zł rocznie ze składek, dostajesz człowieku dwie pustynie. I gdyby nie ta historia z Deeperem to być może złamałbym za którymś razem wędkę na kolanie i rzucił to hobby w cholere. Tak, miałem tylko krótką, acz treściwą rozmowę z prezesem stowarzyszenia.
Zagadka miała proste rozwiązanie: zarybić karpiem, złowić karpia, zjeść karpia, czekać na kolejne zarybienie.
Jak czujesz że coś nie gra, a nie możesz tego sprawdzić właśnie za pomocą deepera to olej te wody. Skoro na kilka zasiadek Feederowych i Matchowych nic się nie dało złowić to znaczy po prostu że jest tej ryby bardzo mało albo wcale. Szkoda kasy, nerwów i czasu