Chciałbym dodać, że z lekami jest niestety tak, jakie one by nie były, że nawet po badaniach klinicznych z ostatniej fazy, mogą zrobić Ci kuku w organizmie. Możesz śmiało poczytać historię leków wycofanych i jakie kuku potrafiły robić, jednak tego raczej nawet po zakończeniu badań klinicznych w ostatniej fazie się nie dowiemy
No właśnie ja nie rozumiem, dlaczego ludzie, którzy są za szczepieniami (przypominam, że jestem w pełni zaszczepiony) nie potrafią zrozumieć, że ryzyko istnieje, otwarcie się o nim mówi (choć przyznam, że często tylko popierduje z cicha na boku), a tu wieczne zdziwienie, że "dlaczego nie chcesz się szczepić?".
Tak, różne były cyrki z różnymi lekami. Np. po jednym przepisywanym powszechnie na mdłości kobietom w ciąży rodziły się dzieci bez rączek i nóżek. Spoko.
Nie mamy pewności, czy pojawią się jakieś skutki uboczne za lat 5 na przykład. A przy szczepionce na grypę ptasią, która też była taka super... pojawiła się po jakimś czasie narkolepsja.
Skoro nie przekonuje cię to kilkaset milionów zaszczepionych...
Tak, mnie właśnie te kilkaset milionów przekonało, że warto podjąć to RYZYKO, bo nie widzę poza marginalnymi przypadkami wielu ciężkich skutków ubocznych. Ale ryzyko, co będzie za lat kilka pozostaje.
Swoją drogą już po drugiej dawce, jak siedziałem z żoną na korytarzu te 15 minut zalecane, wyszła pani doktor, która nas szczepiła, sobie odpocząć i pogawędzić. I powiedziała: "Jest sporo przypadków zakrzepicy po Pfizerze, tylko się o tym głośno nie mówi". A ja sobie myślę: "To teraz mi to, qrwo, wyciągaj! Nie mogłaś powiedzieć wcześniej?".
Chyba Luk się śmiał z zakrzepicy. To masz. Info od lekarza, który szczepi. Nie od pani Jadzi z warzywniaka.