A ja uważam, że zakaz sprzedaży żywca i łowienia na żywą rybkę nie jest wcale taki zły. W ten sposób skracamy cierpienie ryb, do tego we Francji oni robią głupoty, bo sprzedają żywca w sklepach wędkarskich, japońce zazwyczaj (widziałem na własne oczy). W ten sposób możemy nie tylko wprowadzić jakieś choróbsko do danej wody, dodatkowo pomagamy gatunkowi inwazyjnemu się zadomowić.
W UK przekonałem się do skuteczności łowienia na trupka, i wg mnie to o wiele lepsza rzecz. Do handlu dopuszczone są przebadane płotki czy inne gatunki, nie ma ryzyka wprowadzenia jakiegoś choróbska. Nie męczy się też zwierzęcia i szafa gra.
Według mnie powinniśmy umieć rozmawiać z ekologami. Przedstawiać swoje racje i minimalizować cierpienie ryb, tak aby im iść na rękę, tak aby nie czepiali sie o inne rzeczy, za to mogąc wspólnie walczyć w obronie rzek chociażby. Dzisiaj nie ma problemu z tym, aby przetransportować mrożone ryby nawet latem, kilka wkładów do zamrożenia (jak w Decathlonie), pojemnik trzymający temperaturę, odrobina lodu i jest git. Można też łowić w danej wodzie rybkę i ją uśmiercić.