Kilka lat temu siedziałem w temacie studni, pomp i uzdatniania dosyć mocno.
Nie wiem jak teraz wygląda to od strony prawnej, ale kiedyś na wszystko powyżej 30 metrów potrzebny był projekt, chyba że działalność, to niezależnie od głębokości projekt i operat.
12 metrów to bardzo mało, to chyba bardziej wody gruntowe, a w ciągu kilkunastu ostatnich lat obserwowałem jak w moich okolicach lustro wody w studniach z wodami powierzchniowymi się obniża i w studniach kończy się woda.
Uzdatnianie to temat rzeka, ale i konieczność. Na kilkadziesiąt wyników badań które przeszły przez moje ręce, nie zdarzyły się takie w których woda była zdatna do picia. Pokutuje przekonanie, że im głębiej tym woda lepsza, ale to taki mit. Były ujęcia na 25 i 180 metrów, żelazo było przekroczone zawsze, bardzo często mangan. Rozwiązanie jest proste i skuteczne, tj. stacje uzdatniania na głowicach jonowymiennych.
Poza ceną zakupu, potem jest już z górki sól w tabletkach, nadmanganian potasu to groszowa sprawa. Fajnie znaleźć jakąś rzetelną firmę, która przykłada się do roboty (zrobi badania przed i po) oraz montuje osprzęt wysokiej jakości (nie wiem jak teraz, kiedyś głowice Clack to był taki solidny wybór).
W kwestii samego układu to opcja pompa plus zbiornik membranowy to najbardziej niezawodny układ.
Są rozwiązania oparte na falownikach (na pewno Grundfos, chyba Ebara również) mają takie w swojej ofercie, ale cenowo pewnie wyjdzie drożej niż solidna nierdzewna pompa na silniku Franklina wraz ze zbiornikiem.
Najważniejsze co mogą doradzić w kwestii studni to zadbać, aby średnica rury studziennej miała 125 mm.
Bardzo częsta praktyka studniarzy, szczególnie przy małych odwiertach, to ładowanie rur 110 mm, co już przy szeregu K lub PN10 daje światło studni ok 100 mm, przy KV lub PN12,5 będzie to jeszcze kilka mm mniej. Ogranicza nas to do stosowania jedynie pomp 3", czyli albo najtańszej chińszczyzny, albo takiej droższej chińszczyzny brandowanej przez duże koncerny.
Pompa 4" to standard, te lepsze mają wirniki z nierdzewki (są rozbieralne i naprawialne) do tego standard nema, który w razie awarii silnika pozwala go wymienić na inny niezależnie od producenta.
Branża trochę jak budowlana, człowiek czasami patrzy i oczom nie wierzy. Kabli zasilających do kontaktu z wodą pitna nie stosuje prawie nikt, ok dobre H07RNF też da radę, ale walenie przewodu w igielicie pod wodę to już szczyt głupoty, a co trzecia pompa na serwis wjeżdżała z takim przewodem. Kabel pił wodę jak szalony, woda do uzwojenia i po silniku. Filtry studzienne, nie szczelinowe, tylko rura ponawiercana wiertłem fi10 na kolanie, obsypki zero - efekt taki, że wirniki skończyły się po kilku tygodniach, tyle piachu pompa przemieliła. Robienie protokołów wydajnościowych na podstawie faz księżyca i tego co mogłoby być gdyby nam się chciało, brak wstępnych pompowań, to też smutny standard w tej branży.