Jeszcze jedno, wiem, że robię teraz za adwokata diabła, ale nie ma możliwości zajumania ryb z zarybień. Do zarybień zawsze jest kilka osób z zarządu i kilka tych co się zgłaszają pomóc na ochotnika. To wiele osób, świadków ewentualnej kradzieży i... zainteresowanie prokuratora.
Koledzy, nawet jeśli jakaś ryba padnie w drodze - nie jest możliwe i mi się to nie zdarzyło, bo ryba ma ciągły dopływ tlenu z butli, lub z wolnej przestrzeni worków - to jeśli nawet, to komisyjnie jest taka ryba zakopywana. Nikt nie może jej wziąć.
Tutaj niestety muszę z całą stanowczością i odpowiedzialnością za swoje słowa zaprzeczyć informacjom podanym w powyższym tekście.
Sam chciałbym, żeby było inaczej, ale niestety nie wszędzie jest tak, jakbyśmy tego chcieli.
Ryby przeznaczone do zarybień kradzione są w znanych mi przypadkach już bezpośrednio u producenta podczas ładowania. Nad wodę ryba trafia. Ludzie widzą, że się wpuszcza. Ale ile się wpuszcza, tego przecież nikt nie zważy. Rutynowo żadni członkowie okręgu nie uczestniczą w pobieraniu ryby przez wyznaczonych członków koła od producenta. Można zgłosić prośbę o taki nadzór.
Jeszcze częstszą sytuacją jest zarybianie przez zarząd danego koła tylko wybranych akwenów. Jeśli dane koło ma pod swoją opieką kilka wód, to zdarza się, że cała ryba trafia tylko do wybranych zbiorników, zaś te niechciane pozostawiane są bez zarybień. Na papierze zaś wszystko wygląda inaczej. Widzą o tym wszyscy, również członkowie koła. Nie za bardzo im to przeszkadza. Jeżdżą po prostu wędkować na inną wodę.
Czasami naprawdę krzywdzimy tych, co za darmo robią dla nas wiele. Pomyślmy o tym. Wiele lat pracowałem w zarządzie PZW i wiem jak bolą takie zarzuty. Ja i moi koledzy z którymi pracowałem bez wstydu patrzymy w lustro...
Gratuluję! Tylko pozazdrościć! Ja również wiele lat pracowałem w zarządzie PZW. Byłem też delegatem okręgu. A zaczynałem jako gówniarz myjący kibel w siedzibie koła i latający po wódkę dla członków zarządu.
Ja nie patrzę na siebie oraz na ludzi, z którymi pracowałem bez wstydu.
W odróżnieniu jednak od niektórych potrafię zdobyć się na samokrytykę.
Krytyka danych zachowań nie jest równoważna z potępianiem całej społeczności związkowców.
Nie wszyscy jednak tu na forum potrafią to zrozumieć i każdy atak na działaczy PZW traktują jak osobistą zniewagę. Nie dopuszczają żadnego głosu krytyki.
Ja wielu działaczy chwalę i również wielu nie szczędzę słów krytyki. Czy tym sposobem kogoś krzywdzę?
Czyli Ci Koledzy, którzy uważają, iż należy WSZYSTKIE ryby wypuszczać… abyście się kiedyś za siebie nie wstydzili.
Ależ muszą wstydzić się Anglicy. To chyba największy wstyd, jak można sobie wyobrazić.
Faktem jest, że karpia zaczyna się robić za dużo na wielu wodach. Mimo że ten zarybieniowy jest ulubioną zdobyczą większości polskich wędkarzy. Od tego roku ma obowiązywać zakaz zarybiania handlówką i będzie wpuszczany tylko kroczek. Należy więc przypuszczać, że ilość karpia wzrośnie jeszcze bardziej w naszych wodach.
To rzeczywiście jest niepokojące. Tzw. karpiarze nawołują do wypuszczania karpi, postulują górne wymiary dla karpi, zaś sami bardzo często nie mają skrupułów zabić pięknego lina, szczupaka, leszcza czy suma. Dla nich liczy się tylko karp.
Może więc się tak zrobić, że te karpie zniszczą nam wody.