Zarówno Daiwa, jak i Shimano nie jest święte jeśli chodzi o kontrolę jakości. Faktycznie są w obiegu nowe egzemplarze, które po wyjęciu z pudełka pracują wyjątkowo nieciekawie, co jedynie może zrazić nabywcę. Niestety zauważam pewną prawidłowość, mianowicie taką, że egzemplarze danego modelu, kupione od razu po premierze, po wejściu na rynek, jak i egzemplarze kupione w DE czy GB cechuje znacznie lepsza jakość, spasowanie, kultura pracy po wyjęciu z pudełka. Może tylko tak mi się wydaje, może to akurat dziwny zbieg okoliczności. Nie mniej mam tego typu doświadczenie i cały czas siedzi w głowie

Druga rzecz, to przepaść rozwiązań technicznych, jaka obecnie powstała między marką Daiwa a Shimano. Nie mam tutaj na myśli jakości, lecz rozwiązania. Napędy i inne systemy wpływające na działanie kołowrotków są tak skrajnie różne w konstrukcjach tych marek, że ciężko to w ogóle porównać ze sobą.
Uważam, że na chwilę obecną, Shimano poszło w kierunku precyzji i dopracowania działania różnych systemów, Daiwa z kolei w kierunku mocy i wytrzymałości. Redukcje masy i pomniejszanie gabarytów dotyczą praktycznie obydwu marek i ciężko wskazać, kto szaleje bardziej.
W moim mniemaniu, przy zastosowaniu maszyn do gruntowych połowów (chyba większość z nas tego szuka) Daiwa obecnie prowadzi. Krzyżowy nawój nigdy nie dorówna rozwiązaniom opartym o ślimak, ale również przejmuje obciążenia i wzmacnia napęd, poza tym mniej straszne mu klipowanie żyłki i towarzyszące temu szarpanie za oś główną. Konstrukcja napędów też przemawia za D. Duże średnice i potężne powierzchnie cierne inaczej znoszą obciążenia niż delikatne i drobne ząbki o wysokiej precyzji zaziębienia (dopasowania) w S.
Piski, szumy i inne niepożądane efekty dźwiękowe podczas pracy z ręki, na fotelu, po wyjęciu z pudełka dotyczą w podobnym stopniu obydwu marek. Nie powinno tak być, ale z racji użytych technologii i materiałów nie dziwię się, że występują. Jednakże 95% przypadków, po kilku porządnych sesjach nad wodą zaczyna pracować jak należy.