Masz racje, ale patrząc po naszym środowisku to ja się nie dziwię, że za większością stoją dziadki i emeryci, bo kto ma ich niby zastąpić jak nikomu się nic chce i każdy tylko oczekuje efektów? W kole na 700 członków raz w roku na półtora godzinne zebranie walne przyjeżdża 0.8% zresztą... wspominałem już o tym wielokrotnie, to taka martwa pętla z jednej strony nikomu się nie chce angażować bo system zarządzany przez dziadków z drugiej nie ma komu tych dziadków zastąpić, bo właśnie przez tych dziadków się nie chce, ale jakbyś zapytał, kto chce zorganizować jakieś zawody towarzyskie to wszyscy cisza i głowy w dół, ale jak Ty zorganizujesz to nagle dostajesz masę komentarzy, że tego brakuje, to było źle zrobione, to czy to trzeba zmienić bo coś.
Wg mnie energia jest, problemem jest beton związkowy, niszczący to co dobre. W Opolu szło wszystko w dobrą stronę i się posrało, bo sodówa uderzyła kilku gościom do głów, bo dostali się do ZG PZW i myśleli, że mogą wszystko. W ten sposób zniszczyli masę pozytywnej energii, która mogła sprawić, że okręg byłby najlepszym w Polsce i wyznaczał standardy, był wzorem do naśladowania. Wybór pani prezes tez pokazał, ilu wazeliniarzy jest w związku, gotowych wejść do tyłka za 'paciorki'.
Przypomnę też to co piszę od lat, w UK mało kto chodzi na zebrania w kołach. Wg mnie poziom edukacji w Polsce jest tak niski, że gdyby przyszło 10% wędkarzy, przegłosowano by raczej rzeczy złe i szkodliwe a nie te dobre. Największym dramatem jest niezrozumienie na czym polega wybór władz i jaką rolę pełni delegat koła. Wciąż panuje przekonanie, że najważniejsze to wybrać prezesa. Tak, to ważne, ale to delegat ma walczyć o interes koła, zwłaszcza jak się dostaje do zarządu. W Opolu Tomek Kocoń pokazał jak to wyglądało w praktyce, ponad połowa delegatów kół będących w zarządzie głosowała przeciwko wnioskom złożonym przez ich koła!
Moim zdaniem jest wątpliwe, aby nastąpiła poprawa. Zgnilizna w PZW jest wciąż wielka jak nie większa, jest walka o synekury, diety, wpływy a nie o to aby uczynić związek lepszym.
I co zrobić aby to zmienić? WG mnie podstawą jest dążenie do tego aby koła miały coś z tego, że opiekują się łowiskami. Należy skończyć z komuną, gdzie komuś się coś należy i każdy ma takie sama prawa. Łowisko którym opiekuje się koło powinno mieć część łowiska do własnej dyspozycji, zarezerwowane dla własnych członków (np. przez dwa dni w tygodniu , część stanowisk etc). To szybko by spowodowało odpływ ludzi z kół słabych do lepszych, te zaś by zaczęły przejmować łowiska i o nie dbać, same podpisując porozumienia. Byłaby rywalizacja i małe koła, nie opiekujące się wodami, gdzie się uja robi i chleje wódę za składkowe, szybko by padły. Dyktat leśnych dziadków szybko się skończył, a ludzie z dobrych kół dostaliby wiatr w żagle, to oni prezentowaliby wędkarzy w zarządzie okręgu, głównym. I koła same mogłyby się zajmować ochroną swoich łowisk. Mamy jednak PRL, gdzie każdy ma tyle samo, czyli wielkie gie. Pasuje to tym u koryta przede wszystkim.