Gratuluję tym, którym się udalo polowić i tym, którym udało się "tylko" posiedzieć nad wodą

Ja dziś na okrągłe zero. Rano -2, staw na którym chciałem łowić cały zamarznięty, wybór padł na staw obok, zamarznięty tylko w połowie. Rozkladam się, mieszam zanętę, pierwszy rzut i zerwał się wiatr. Cały lód, który był po przeciwnej do mojej stronie przepłynąl do mnie, dodatkowo zrobiło się jeszcze zimniej. Przenosić mi się nie chciało, bo musiałbym ze 200 m nieść wszystkie graty, więc zacząłem kombinować z miejscem zarzucania, podnoaiłem wędki jak na rzece, rzeby zredukować ilość żyłki mającej kontakt z lodem.
Finalnie zyłka i tak przymarzała do lodu, lód sciągał mi zestawy i oczywiście każde zarzucenie w inny punkt. Sam bym się zdziwił, gdybym coś złowił
