Te mikro zadziory w małych haczykach nie wyrządzają praktycznie żadnych "szkód". Głównym problemem małych haczyków jest ich rozmiar i cienki drut z jakiego są one wykonane. Tną one strasznie pyski a w połączeniu z cienką plecionką na przyponie to już jest dramat 🙄.
Jakie masz dowody na te teorie? Bo powiela to zdanie wielu karpiarzy, ale mają cechę wspólną, nie łowili karpi na feedery z małymi hakami. Ja używając federa miałem wiele większych karpi, w tym na haki nr 18 nawet, i żadnego cięcia pysków nie było, nigdy. Natomiast miejsce wbicia się haka jest praktycznie niewidoczne. Gdy zobaczyłem jak znajomy karpiarz kłuje karpie to zdębiałem, wielki hak z zadziorem robi dziury jak cholera, krwawiące często. Stąd mam mieszane uczucia tutaj.
I podstawowe rzeczy. Pierwsza to taka, że w Polsce większość haczyków z bardzo cienkiego drutu po prostu nie jest w stanie wytrzymać i się prostuje, zostaje tylko kilka firm które robią haki małe ale mocne. A te są sprawdzone bardzo dobrze. W UK są łowiska, gdzie są karpie mające po kilkanaście kilo i łowi się je na tyczkę czy feedera i problemu nie ma. Co jak co ale nie dopuszczono by do używania haków które szkodzą rybom. A mowa o na przykład hakach carp margin z Drennnana, które są nawet w rozmiarze 20!
Moim zdaniem przyczyną rozcinania pysków jest co innego. Podstawowy problem to sytuacja, gdy ryba leży w podbieraku przygniatając podajnik i cienkim przyponem rozcina sobie bok pyska. Zwłaszcza niebezpiecznie jest gdy pushstop przejdzie przez oczko. Nie pomagają też podajniki w których łącznik ciężko wychodzi (jak w Drennanach). Drugi powód to oczywiście atomowe zacięcia. Ostatnio widziałem na zawodach jak kilku wędkarzy nie zwija normalnie zestawu ale zacina wpierw (Polak i Litwin). To nie jest dobry nawyk. No i trzecia rzecz to właśnie hak który nie wbija się pod dużym kątem w pysk ale rozcina tylko skórę. Tego nie brałem pod uwagę wcześniej. To brakujące ogniwo w mojej teorii

Na pewno jednak nie powinno się winić małych haków przy problemie rozciętych pysków. Zwłaszcza, że kij feederowy ma bardzo mocną amortyzację i nie ma mowy o holu siłowym, co jak najbardziej ma miejsce przy karpiówkach, nie wspomnę o użyciu plecionki która jest mega popularna przy wywózkach. Dorzucając do tego częste picie alkoholu, nie czarujmy się - karpiarze tu brylują, to mamy częste przypadki holu pod wpływem, co oznacza brak pewnej kontroli. Może nie mam doświadczenia takiego, ale myślę, że wielu feederowców podziela moje zdanie. Natomiast polecam każdemu karpiarzowi który mówi o ranieniu ryb przez małe haki pokazać zdjęcia po dziurach jakie robią haki z zadziorami, zwłaszcza te duże (jest teraz trend do używania dużych haków) jak nr 2. W takim ujęciu uważam zwłaszcza takie oskarżenia za hipokryzję. Bo jak dla mnie to były kratery wręcz, często krwawiące. Nie dyskutuję tu o skuteczności takich haków, bo jak najbardziej są skuteczne, ale nie o tym mowa.
Dlatego przy feederze bezzadziorowce to podstawa. Jak ktoś ma zastrzeżenia polecam usuwanie zadziora, wtedy taki hak ciut lepiej trzyma. Znam kilka łowisk w UK, które zabraniają takich modyfikacji

Przy spławiku sprawa wygląda inaczej, dobrze amortyzująca matchówka i dopasowana żyłka sprawiają, że spadków jest mało. Ale zbyt mocna żyłka i może być już całkiem inaczej. Natomiast na rzece ryby częściej się wypinają, bo walczą często mocniej i spinają 'wywijając młynki' w końcowej fazie holu. Ten problem jednak znika przy rybach cięższych, wtedy żyłka jest odpowiednio napięta i amortyzacja wędki nie pozwala na wypinanie się ryb. Jednak procent spadków jest jakiś, dlatego zdecydowanie preferuję haki z zadziorami na rzece.