Minęło 12 dni od pierwszych sygnałów o zatruciu i nic. Nawet nie wiedzą na pewno jaka to substancja - dopiero wczoraj gdzieś napisali, że to na 80% mezytylen. Przy takim "sprawnym" monitoringu i szybkości działania, to jesteśmy w dudzie. Gdzieś coś się wlało, nic już nie możemy zrobić, kiedyś tam rzeka się odrodzi. Na konferencji GIOŚ (!!!), jakiś debil stwierdził: "Nie należy też popadać w panikę i mówić o totalnej katastrofie ekologicznej, bo nie widzimy jakiegoś masowego obumierania wszystkich gatunków. Sytuacja ta dotyczy na razie wyłącznie ryb."