Mnie martwią wnioski wędkarzy, gdyż chcą 'ukarania sprawców', nie rozumiejąc, że to cały system jest do bani, że nie działa, że mamy jakieś państwo z kartonu, które udaje, że coś robi. Należy dążyć do zmiany przepisów aby trucicielom groziły większe kary, do tego trzeba ich przede wszystkim umieć zlokalizować i 'złapać za rękę'. Nie da się tego robić wtedy, kiedy laboratorium bada przez tydzień próbki i niewiele z tego wynika. Polecam Wam pokombinować, czy uda się dany zakład zmusić do zapłacenia za odbudowę rzeki, jeśli nie udowodni się, że to oni odpowiadają za śnięcie ryb. Bo wpuszczenie ścieków nie oznacza, że to właśnie one zabiły ryby. Mając dobrego obrońcę można obalić wątpliwe dowody. Zreszta o czym mówimy, trucicieli wód się nie skazuje, na tym forum nie raz już dyskutowaliśmy o tym jak policja nie chciała się sprawami zajmować.
Ale najlepsze jest tu PZW. Otóż co jest najważniejsze w związku, co jest najbardziej wartościowe? Ryby, ryby i jeszcze raz ryby. Dlaczego nie ma straży związkowej, której zadaniem nie jest tylko sprawdzanie wędkarzy ale i umiejętne wykrywanie zanieczyszczeń? Przecież to logiczne, że można zahamować zrzut ścieków jak się ma jak, jak się wie, i zamiast np. 1000 litrów syfu może do rzeki dostać się 200. Przecież to nie jest do koorefki nędznej fizyka kwantowa aby mieć odpowiednie zbiorniki do pobierania próbek, gdzie strażnicy mogą szybko pobrać wodę z miejsca tuż za zrzutem i przed, co wyraźnie wskazuje co truło. Ważniejsze jest jednak aby był SSR, organizacja będąca częścią PSR, czyli coś obcego w PZW. NIe trzeba na nich wydawać wtedy kasy, dlatego nie ma ochrony wód z prawdziwego zdarzenia. Jest więcej na diety, chlanie wódy na różnego rodzaju imprezach przez działaczy, nagrody i inne fajerwerki. A potem pada rybostan i straty sa nie do odbudowania przez 5-10 lat

Czy jest czymś z kosmosu aparat do napowietrzania wody, baseny do napełniania wodą aby przerzucać ryby dotknięte np. przyduchą, zatruciem (co powoduje brak tlenu)? Dżiz, w większości okręgów jest jeden ichtiolog zajmujący się wodami, których często jest około 100 lub więcej! Na co idzie kasa? Polecam zerknąć co ZG PZW sobie przegłosował już w obecnej kadencji...
W Anglii ich związek wędkarski utworzył specjalną komórkę do walki z trucicielami, którą stanowią prawnicy, walczący o odpowiednio wysokie odszkodowania. Na początku nie było może super, bo sprawy się ciągną długo, a firmy mają dobrych obrońców, ale jak popłynęła kasa to było jej sporo, często odszkodowania wynosiły ponad milion funtów za zatrucie odcinka małej rzeczki! NIestety, w Polsce władze związku prowadzą własną działalność gospodarczą jako ZG używając GR Suwałki do robienia kasiory z rybactwa, na które nie zgadza się żaden z szeregowych członków, i takimi pierdołami się nie zajmują. JEszcz ewędkarze sobie gotowi pomyśleć, że oni są tu dla nich

Szkoda gadać.
Takie klęski powinny służyć do tego, aby się uczyć na błędach i zapobiegać im w przyszłości. Nie widzę tego.