W UK jest dużo problemów z rzekami, przede wszystkim pierwszym jest duża liczba ludzi na km2 (Anglia), co powoduje dużą ilość ścieków trafiających do odbiorników. Do tego bardzo popularne jest tu mieszkanie w małych łodziach, tzw. narrow boat, czyli wąskich barkach. Tylko ścieki z kibla nie trafiają do wody, z umywalki, prysznica czy zlewozmywaka już tak, co sprawia, że na małych rzekach jak Kennet ( z filmu) parametry wody są dużo gorsze. Kolejna rzecz to niekontrolowane zrzuty ścieków lub awarie, które się zdarzają, tu jednak trucicieli się tropi, i telefon do Agencji Środowiska powinien spowodować szybką reakcję (niestety nie jest to równoznaczne z karami, bo tu trzeba batalii w sądzie). Oczywiście bardzo rozwinięte rolnictwo to masa biogenów trafiających do wody. Do tego tutaj wodę z rzek pobiera się do nawadniania pól, więc jest jej dużo mniej. Potrzebna jest też do zasilania rezerwuarów, czyli zbiorników gromadzących wodę pitną, dlatego latem rzadko kiedy Tamiza płynie, woda zazwyczaj tu stoi (nie mylić z odcinkami pływowymi, jak w Londynie, tu woda płynie w jedną, potem w drugą stronę na skutek pływów morskich). Na jednym z odcinków niepływowych, gdzie kiedyś łowiłem (Chertsey), był zakwit i przyducha, większość ryb padła. No i niestety jest problem z dokarmianiem ptaków. Tu mi ręce opadają, bo ludzie karmią chlebem ptaki cały rok, i jeżeli się łowi obok takiego miejsca, można oszaleć widząc jakie ilości chleba trafiają do wody. U mnie w Newark doszło do tego, że najlepsze miejsca do łowienia na jednym odcinku są wyłączone z wędkowania, bo przebywa tam około 100 do 200 łabędzi, cały rok, do tego gęsi kanadyjskie i kaczki! Nie było tego jeszcze 2 lata temu. Teraz nie łączą się w pary, nie mają młodych, tylko siedzą tam i czekają na dokarmianie. Gdyby jadły to co jedzą łabędzie, to żarłyby jakieś zielsko, tutaj jednak jedzą chleb i srają do wody, czyli mamy stały dopływ biogenów. Ludzie kupują chleb specjalnie aby dokarmiać ptactwo, co nie tylko truje wodę ale sprzyja rozwojowi populacji szczurów. Tutaj kluby z tym nie walczą, i wg mnie robi się o wiele za mało. Wędkarze też robią swoje, aczkolwiek większość nie sypie dużo. Trafiają się jednak załoganci, co potrafią na Trencie spodować przez godzinę. Byłem kiedyś na nocce na Winthorpe, i po drugiej stronie gościu tak 'łowił'. Nie zauważyłem aby miał jakieś branie, jego sąsiedzi też nie, to była raczej 'arktyczna zima' i raczej przez kilka dni tam nic nie brało. Ci ci łowią brzany wiedzą, że mocne, pozytywne nęcenie zazwyczaj daje odwrotny efekt od zamierzonego. Nie zdziwiłbym się gdyby to był Polak. Moi znajomi też zresztą często zachowywali się nierozsądnie, bo bardzo często zaliczali blanka przez noc lub kilka, pomimo braku brań donęcali stale kulkami czy pelletami (to tzw. kiss of death, czyli pocałunek śmierci, bo ryba ucieka od takich miejsc). Efekt jest oczywisty, i wyrazy współczucia dla tych, co siądą potem na takiem miejscu. Same kluby jednak działają dobrze, i na przykład AC Collingham, pierwszy mający odcinek na pływowym Trencie, regularnie kontroluje stan wody, a bailiff latem sprawdza ilość tlenu w wodzie. Jeżeli jest go mniej poniżej pewnego poziomu, wprowadza się okresowy zakaz łowienia. Tak było kilka razy podczas upałów. Łowcy drapieżników też zazwyczaj mają wiedzę, aby nie spinningować w takich warunkach, gdyż szanse na przeżycie szczupaka raptownie spadają. Ogólnie jednak tutaj związek wędkarskie Angling Trust zaczął zajmować się stanem rzek, który raptownie się pogorszył. NIestety, coraz częstsze susze powodują iż mniej wody płynie rzeką, co oznacza większą koncentrację zanieczyszczeń. A takie oczyszczalnie ścieków nie 'produkują' czystej wody jak się wielu wydaje, ale neutralizują ścieki, do odbiornika trafiają oczyszczone ścieki, które potem mają zostać oczyszczone przez mikroorganizmy z odbiornika (zdolność do samooczyszczania się rzek i jezior). Po to między innymi są jazy, aby napowietrzać wodę, gdyż tlen jest niezbędny do tego procesu. Jeżeli rzeka płynie wolniej, proces takiego napowietrzania jest słabszy, przy większej koncentracji zanieczyszczeń. Wielu więc nie dostrzega tego, że bardziej zanieczyszczone rzeki to skutek suszy i ocieplania się klimatu. A ja mieszkam w UK i wiem, że to wcale nie jest taki deszczowy kraj jak się powszechnie sądzi (Anglia dokładnie). Ten rok był jednak znacznie inny niż poprzednie, był bardzo chłodny, temperatury średnie były niższe. Jeszcze kilka dni temu żniwa u mnie trwały w najlepsze, a przy Trencie w East Stoke jest kilka nieskoszonych pól, do tego zboże tam nie dojrzało. Mamy więc zmiany klimatu, do tego schną drzewa, i nie trzeba być sprawnym obserwatorem aby to zauważyć. "Ocieplanie' się klimatu nie oznacza, że wszędzie jest cieplej, często są to zmiany klimatyczne. W tym roku tylko raz zaobserwowałem temperaturę 30 stopni (nie powyżej), podczas gdy dwa lata temu niedaleko mnie padł rekord (było 41 stopni), to było kilka tygodni upałów.