Czytam po dłuższym czasie... I popieram w stu procentach kolegę paparoach. Jakby siedział w mojej głowie. Mam identyczne przemyślenia co do tego wszystkiego. Nie spodziewałem się niczego innego bo każdy Czesia znał wcześniej. Jestem zdania, że lepiej zagrać trzy ladne mecze i jechać do domu niż 4 gówniane. Dla mnie taką grę usprawiedliwi tylko medal. I nie zrozumcie mnie źle, można grać defensywnie, ale trzeba mieć jakiś pomysł co zrobić po odbiorze piłki i przede wszystkim jakiś plan B na mecz z Argentyną po stracie bramki. Zrozumiem Czesława jak na Francję wyjedzie autobusem w pole karne, ale co jak stracimy? Popieram wszystko napisane o naszej mentalności, wszędzie widzimy lepszych od siebie. Nawet jak jest 8-10 potęg piłkarskich na świecie to mniejsze kraje pokazują, że można powalczyć i nawet wybrać trzeba tylko i aż mieć jaja. No, ale my boimy się potężnego Meksyku. Później jadę na trening z dzieciakami gdzie przez cały rok uczymy się grać odważnie, wychodzić spod pressingu a oni wieczorkiem odpalą mecz, który jest totalną odwrotnością, ale mamy fuksa, jest awans i chłopcy słyszą w tv, że sukces.