@Enzo
Byłem wielokrotnie na czynie i przychodzą głównie osoby starsze + osoby u których ciężko z finansami. Oczywiście znajdzie się kilku pasjonatów (wiek bez znaczenia) ale właśnie czyn jest przedsięwzięciem gdzie będą oni robić za 2 a może i za 3 innych członków. Toż to samo jest we wspólnotach mieszkaniowych, gdzie wszelkie "wspólne" prace często są robione przez dwie te same rodziny podczas gdy pozostałych nic nie obchodzi bo mają "swoje sprawy". Dobrze odniósł się do tego @Luk na jednym ze swoich filmów na temat PZW, że związek wraz ze jego działaczami jest ostoją Komuny, gdzie 90% wyborców nie popiera działań zarządu głównego a mimo to ci ludzie trzymają swoje posady. Ba! nawet awansują! Wprowadzenie kary 200zł za brak obecności jest moim zdaniem przejawem braku otwartego umysłu, możliwości przewidywania konsekwencji i elastycznego podejścia do sprawy.
Wędkarze zostając w kole są między młotem a kowadłem bo z jednej strony płacąc karę czują się okradani a z drugiej strony przychodząc na czyn nie są w stanie kupą ludzką bez wcześniejszego planu zrobić nic trudniejszego niż pozbieranie śmieci, wykoszenie trawy, zasypanie dziór po bobrach i kołach samochodów oraz przycięcie chaszczy. Zarządzanie zbiornikami wymaga bardzo często zatrudnienia ichtiologa, przygotowania planów na budowę infrastruktury wokół zbiornika, choćby nawet ten prosty odbiór śmieci wymaga podpisania umowy z zewnętrzną firmą, nie mówiąc już o ich segregacji bo tego u mnie wogóle nie ma. Tutaj nie wystarczy uśmiechnięty Pan Zdzisiek, który chwali się że przyniósł na czyn piłę spalinową, tutaj koło musi posiadać pulę środków do zagospodarowania. Przy obecnych cenach materiału zarybieniowego na prace utrzymaniowe zbiornika nie zostaje nic bo większość kasy trafia do okręgu i jest dalej mielona z pomniejszeniem gaży dla działaczy. Wyjściem z tej patowej sytuacji mogłaby być zmiana miejsca wędkowania, jednak co innego jest mieć 5km nad wodę a co innego 25km to daje +1000zł na paliwo będąc nad wodą raz w tygodniu.
@Zbigniew Studnik @Mariusz Wu
Porównanie wysokości składek PZW z minimalną krajową czy też ilością piwa lub fajek może wydawać się proste i logiczne na pierwszy rzut oka ale jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach. Minimalna krajowa jest ustalana odgórnie i zwłaszcza ta podwyżka w 2023r będzie destrukcyjnie działać na mikro i małe przedsiębiorstwa bo nie będzie za tą podwyżką szedł wzrost gospodarczy, który zrekompensuje wyższe koszty prowadzenia działalności. Doprowadzi to do bankructwa wielu firm zwłaszcza w branży budowlanej co skutkować będzie większym bezrobociem a zatem mniejszą ilością cyferek na koncie lub ich mniejszą wartością nabywczą.
Ceny na komercjach są ustalane w dużej mierze przez wolny rynek, jeżeli dany akwen jest rybny i dobrze zorganizowany będzie odbierał klientów innym gorzej zarządzanym komercjom. Dojdzie w pewnym momencie do "przesycenia" ceny będą za wysokie lub zwyczajnie w świecie właściciel przestanie się starać i nastąpi odpływ do innych zbiorników, których właściciele niczym "młode wilki" zrobią wszystko by przyciągnąć wędkarza.
Będąc na wodą 30+ razy w roku czysto hipotetycznie mamy większą szansę "połowić" niż osoba, która jest raptem może 9-15 dni często w okresie Maj-Wrzesień. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby zborniki były no kill ale kiedy zdecydowana większość nie jest to te "czasowe" osoby bardzo często wyłowią i skonsumują 80-90% nowo wpuszczonych ryb.
Podsumowanie
Problem PZW jest złożony, narastał ponad 30 lat i nie da się tego wyprostować w rok czy dwa ale poprzez oddolne działania w swoim kole możemy odwrócić bieg wydarzeń. Nie powinno być nam na rękę ani przejęcie akwenów przez Wody Polskie ani niekontrolowany upadek PZW, wszyscy na tym stracimy. Najlepszym rozwiązaniem byłoby utworzenie klubów, które by rywalizowały ze sobą stale zapewniając wysoki standard wód ale to nie zrobi się samo musimy odłożyć spory na bok, otworzyć swoje umysły i poświęcić swój czas by zbudować lepszą przyszłość.