Dzierżawa na mazurach i podlasiu to zło najgorszego kalibru dla wędkarza i zbiorników.
Zarybienia są teoretycznie kontrolowane przez przedstawiciela wód polskich,a w rzeczywistości przedstawiciel jest na papierze ,jak i samo zarybienie. Nie ma żadnego limitu odłowu przez dzierżawcę,do tego jego wola "jak mi się podoba" ustalić regulamin na danym akwenie. Dzierżawy mają okresy 15-20 letnie z pierwszeństwem przedłużenia dla pana dzierżawcy,lub członka jego rodziny. Są przypadki,gdzie w dzierżawę wchodzi również część rzeki,a tam jest często spuszczany syf ,bo pan dzierżawca ogrodził teren w myśl "ochrony tarłowej",a to guzik prawda.
Wielkie jeziora,w większości przypadków są dzierżawione i to jest plaga rzutująca na rybostan w skali kraju. Wielkie jeziora skupiają masę ryb z rzek na zimowiska,a taki pan dzierżawca w grudniu robi "odłów kontrolny" i już od listopada częstokroć wprowadza zakaz łowienia,a ryba na zimowisku jest najłatwiejsza do przechwycenia.
Szczerze mam nadzieję,że Wody Polskie odbiorą dzierżawy panom biznesmenom.
Co do zarybień na papierze przez PZW: panowie każdy członek koła,okręgu,ma prawo uczestniczyć przy zarybieniu i mieć wgląd w dokumenty co jest ile czego wpuszczane i w jakiej jakości. W praktyce ,przy zarybieniu jest w porywach może 2 osoby z poza zarządu. Sam jest em przy każdym zarybieniu i nie ma czegoś takiego,jak zarybienia na papierze. To wszystko można zweryfikować,a koło musi się rozliczyć z każdego zarybienia. Takie pseudo zarybienia to najczęściej powielana bzdura,chyba ,że dane koło faktycznie jest "dogadane" ,a zainteresowanych zero.
Teraz kontrole:na wodach mojego koła i koła sąsiedniego ,kontrole są non stop. Nie ma zjawiska kontroli raz na rok. Powiem więcej,PSR ma drony i niech ktoś nie myśli ,że na rzece czuje się bezkarny.
Czytam ten wątek z zainteresowaniem,ale i ze zgrozą. Nie umiem zrozumieć jak można nie mieć licencji,bo kontrola jest raz na rok. U mnie w kole mamy prawo,że taki delikwent jest wykluczony z koła na okres dwóch lat. I niech sobie szuka innych wód,a kontroli jest kilka,ale na tydzień ,bo fama się niesie,że jest trochę ryby i ludzie przyjeżdżają nawet z dalszych rejonów i próbują łowić na okaziciela. Ja sam jak widzę daleką rejestrację,podchodzę i pytam,czy jegomość ma zezwolenie,takie moje jak i każdego członka związku święte ,pełne prawo. To żaden wstyd dbać o swoją wodę,bo pan ważny warszawiak,albo wrocławiak przyjechał i chce nabrać niewymiarowych szczupaczków. Zwłaszcza lato jest owocne w takie kwiatki.
To nie tak,że u mnie jest tak pięknie,bo nie jest,ale są ludzie którym zależy i coś próbują od siebie dać,a efekt jest taki,że mam gdzie łowić i co łowić. Już ze 3 lata zapraszam na swoje jeziora.