Dzisiaj odwiedziłem nowe dla siebie łowisko Na Zawodziu pod Bielskiem z zamiarem uskuteczniania MF i chęcią zabawy z czymkolwiek co ma płetwy i ogon - niedosyt po zimie wciąż duży

Na łowisku zameldowałem się po 6, a gdzieś około 6:30 pierwszy podajnik poszedł w wodę. No i w zasadzie mógłbym już kończyć opis bo do około 13 nawet o milimetr szczytówki nie drgnęły... null, zero, pustynia, nawet wskazania, napłynięcia na żyłkę - absolutnie nic nie sugerowało że cokolwiek w tej wodzie żyje... Regularne przerzucanie, zostawianie podajnika na dłuższy czas, kombinacje z wszelkimi dumbelsami, podszczeliwanie drobnych peletów i białych robaków też nie przyniosło efektów. I to nie tylko u mnie, bo na całym łowisku nawet tyczkarze ledwo parę drobnych okonków wyciągnęli, no i dwóch gościu po leszczyku (lub płotce, bo daleko siedzieli i nie widać było dokładnie).
Ale poddawać się nie miałem zamiaru i kombinowałem, choćby z przystosowaniem zestawu do metody na łowienie na robale żeby chociaż jakąś płotkę przechytrzyć. No i wreszcie kombinacje się opłaciły, bo udało się wydłubać amura (około 3kg) i płotkę


Około 15 zacząłem się zwijać, a chwilę wcześniej jeden szczęśliwiec przechytrzył około 6kg kaperka. Na całym stawie obłożonym w opór wyjechały 2 większe rybki i z 5-6 drobnych.
Ciężko było, ale pogoda wynagrodziła i pozwoliła się pięknie odstresować, a na większe rybki jeszcze przyjdzie czas

Wysłane z mojego SM-M515F przy użyciu Tapatalka