Kończy się piękny długi weekend majowy. Ostatnie 3 dni postanowiłem spędzić choć trochę czasu na rybach.
W czwartek 4 maja zaczynam od wizyty na S1. Nie lubię tego łowiska, bo to taka prostokątna, bez urozmaiconej linii brzegowej wanna z rybami o porwanych pyskach, ale z racji, że nie planowałem siedzieć zbyt długo, a chciałem poczuć jakiegoś karpika na kiju obrałem tamten kierunku.
Byłem 3 godz. od 9-12. W tym czasie wpadły 2 karpiki, 6 karaśków, drugie tyle było spadów i przy okazji złamałem jedną szczytówkę.
Na następny dzień wstaję dosyć wcześniej i już po godz. 5 melduje się na Komorowie. Tutaj otaczająca przyroda pozwala na totalne odprężenie ciała i umysłu. Ze tego stanu relaksu - cieszącego oko rozkwitającej zieleni, przy dźwiękach owadów, żab, ptaków, atakujących gdzieś pod drugim brzegiem szczupaków wyrywa mnie o godz. 9.15. odjazd żyłki z wolnego biegu i mocne ugięcie wędki. Po niekrótkim holu udaje mi się wyciągnąć pięknego, zdrowego i silnego karpia no długości 58cm i wadze 4,75kg. Dwie godziny później zwijam się do domu. W trakcie łowienia od 5.30 -11.30 było tylko to jedno branie.
Wczoraj w sobotę postanawiam pierwszy raz zabrać dzieciaka na pobliskie bajoro na spławik. Co prawda łowił już kilkukrotnie za mną na Dunajcu i przy pomocy swojego bacika zaopatrywał mnie w uklejki na sezon miętusowy, ale tym razem zajawiony opowieściami o paskudnych sumikach, które nawet na gumę Turbo będą brały długo czekał na ten sobotni wypad. Czasu nie mieliśmy dużo bo około 13 zapowiadano deszcz, a nad wodę przyjechaliśmy o 10.30.
Ja zarzucałem, on ciął i zwijał. Przy innych niż sumiki rybach mu oczywiście pomagałem. Do czasu aż, sumiki nie weszły w zanęcony obszar dość szybko udało się złowić płoć, wzdręgę, leszczyka. Potem już były tylko sumiki z czego największy był na 26cm. Przy okazji widząc niewielkiego szczupaczka przy brzegu chcieliśmy go złowić do zdjęcia na żywca. Fajnie się obserwowało jak pyrtek chwyta rybkę, ale nie dało się go wyciągnąć bo nie chciałem by się zażerał. Po takiej zabawie z tym przy brzegu, rzuciłem gdzieś dalej żywca, którego dziabnął wymiarowy szczupak. Ale i tak młodemu najbardziej imponowały wyglądające jak Pikachu lub jakiś chinski cesarz sumiki oraz krasnopióra wzdręga. Było fajnie. Złapał bakcyla, dużo słuchał, obserwował i przy okazji miał z tego radochę.