Łowienie w jednym miejscu cały czas to zazwyczaj zły pomysł. Ogólnie ryba w pewnym momencie nabiera podejrzeń i odsuwa się. Dlatego najlepiej mieć dwie lub trzy 'linie'. Po prostu po kilku rybach, gdy słabną lub gasną brania, należy przerzucić w inne miejsce. Wygodnie jest zarzucać z klipem np. na 30 metrów, potem przejść na np.15 metrów, zaklipsować, ponownie, i można wrócić w stare miejsce potem, po godzinie, dwóch. Dobrze mieć kijki dystansowe, aby określić ile 'odległości' stanowi zaklipowane miejsce, aby móc do tego powrócić.
Ostatnie filmy podwodne robione przez wędkarzy ze stajni Guru udowadniają to dość dobrze, miejscówka po jakimś czasie musi odpocząć.
Jeśli nie masz brań, to dobrze jest po 60 do 120 minut przerzucić całość w inne miejsce. Inna doskonała rzecz to kij do nęcenia z plećką, gdzie zdejmujemy spomba i zakładamy ciężarek. W ten sposób znajdujemy twardsze dno, na którym prezentacja zestawów będzie dużo lepsza. Można też znaleźć dziury w zielsku.
A ogólnie to najlepiej wg mnie łowić dwoma wędkami na dwóch liniach od początku, tak aby mieć więcej informacji, gdzie jest ryba na przykład. Bo często patrolowanym miejscem przez lina czy karpia jest skraj podwodnej półki, to znaczy miejsca, gdzie dno zaczyna się podnosić (czyli robi się płyciej). Tam nanoszone są unoszące się nad dnem czy w toni rzeczy w tym pokarm, jak martwe owady, nasiona. Dlatego można zerknąć jak wiele ryby jest w takim miejscu. Jeśli ryba jest w toni i widać wiele przy powierzchni, to właśnie płytsze miejsca należy obławiać, głębsze to mniejsze prawdopodobieństwo sukcesu. Polecam wtedy rezygnację z jednego feedera/karpiówki na rzecz pellet wagglera lub kija gdzie łowimy z powierzchni (ale nie w nocy, bo wtedy jest ryzyko, że ptactwo wodne padnie ofiarą takiej pułapki).