Tak jak planowałem, pojechaliśmy z synem na pobliskie łowisko karpiowe "Fish Zone". Pierwszy raz się tam zasadziliśmy, od niedzieli do dzisiejszego (środa) południa.
Cel był prosty - relaks z wędkami. A jak się coś uwiesi na haku - będzie świetnie.
Ponoć łowisko należy do tych trudniejszych (tak twierdzą właściciele). "Kolorytu" dodaje fakt, że po sąsiedzku pracuje żwirownia, która nie dość, że hałasuje od 6-22, to jeszcze wpuszcza płuczkę do tego łowiska i woda w tym czasie robi się mętna. Z tego co usłyszałem (i to zdaje się potwierdzać), że brania najczęściej zdarzają się w nocy i nad ranem.
Niemniej jednak relaks był pełną gębą. Ryb niewiele, ale znów sprawdziły się "Cojonez Martineza".
Pierwszy jesiotr zameldował się ok. 20 w niedzielę. Waga pokazała 6,33 kg, z kolei mierzył 110 cm. Myślę nie jest źle. Drugi, o 4 nad ranem w poniedziałek zameldował się leszcz. Miał może z półtora kilograma, ale od razu do wody. Trzecim okazał się kolejny jesiotr, nieco mniejszy bo ważył 5,5kg.
Od poniedziałku rano do dziś totalna cisza. Próbowałem wszelakiej maści sposobów, ale bez efektu. Dziś rano, ok. 4:45 wyrwał mnie z wyra alarm. Cóż do kija i coś siedzi. Dwa stuknięcia i świecą nad wodę - jesiotr. Woził mnie jak młodego. Od lewej do prawej, przez trzciny (w których finalnie zaparkował) a ja myślałem, że już tam zostanie. Jakimś cudem udało mi się go wyrwać i na wadze pokazało się 15kg, przy długości 135cm.
Chwilę później druga rolka, ale pękł przypon strzałowy. Chyba pomogła mu w tym ta trzcina, którą ściąłem wyciągając wcześniejszego. Cóż, ryba musi mieć szansę.
Reasumując - świetne (jak dla mnie) łowisko, świetna miejscówka. Myślę, że za te pieniądze to warto. Sześć stanowisk dwuosobowych, przygotowany plac pod namiot, świetne zejście do wody. Toaleta, prysznic, dodatkowo wczoraj zamontowali solarny układ podgrzewania wody do prysznica, możliwość ładowania laptopa, power-banku, łódki, telefonu. Być może jeszcze w tym roku się tam wybiorę. Tak mi chodzi coś po głowie.
A na tych jesiotrach (5,5 i 15kg) "przetestowałem" Mikado NoctisX i Ultegrę XSD 5500 (dzięki raz jeszcze Wiesiu za te kołowrotki). Powiem tak - każdemu z całą odpowiedzialnością polecam tego Noctis'a. Świetny kij, który nie boi się dużej ryby, a jeszcze dodatku w zaczepach.
Ze strat oprócz zestawu końcowego, ciężarka, backlead'a, należy doliczyć jednego "snag-bar'a" i sygnalizator. Zbiegałem do wędek (do tego drugiego brania) i nie chcąc wpaść do wody - lekko oparłem się o stojak, co poskutkowało destrukcją stopki sygnalizatora i utopieniem "snag-bar'a"