https://zielony.onet.pl/opinie/czy-wedkarstwo-jest-etyczne-rozmowa-z-dr-hab-dorota-probucka-prof-uken/h97lvel
Nagonka nabiera na sile, arytkulików co raz więcej, nie jesteśmy potrzebni w pięknej zielonej Europie 
Tu nie chodzi o zieloną Europę, ale o wzrost świadomości w społeczeństwie

Po prostu w świecie gdzie nie ma wojen, a jak się pojawiła jedna to u naszego sąsiada, gdzie jest dobrobyt, takie kwestie będą podnoszone. Tu należy bardziej pracować nad tym, aby umieć uzasadnić nasze hobby.
Ta kobieta ma sporo racji jeżeli chodzi o pewne postępowania - na przykład łowienie na żywca czy brak martwienia się o to jak ryby zdychają gdy się je zabiera. Bo wygląda to tak, że się bierze siatkę z rybami do domu, i te się duszą. Tak więc jako wędkarze mamy spore pole aby się poprawić tutaj. Wg mnie żywiec dawno powinien być już zakazany, bo po pierwsze przyczynił się do rozprzestrzenienia się japońca, to jeszcze powoduje inne perturbacje, związane z przerzucaniem ryb z jednego łowiska do drugiego. Łowienie na trupka jest równie skuteczne, zwłaszcza na zamrożonego.
Jednak o wielu rzeczy ta pani doktor nie wspomina. Skoro tak zależy jej na zdrowiu ryb, to może opowie, co czują ryby trute w polskich wodach? Jakie cierpienie musiały czuć te wszystkie ryby, które padły w zatrutej Odrze lub Warcie? I czy ktoś pilnuje tych ryb? Pominięto bardzo ważną rolę wędkarzy jako myśliwych. Bo tak, jesteśmy myśliwymi. I wykonujemy podobne zadania. Tamci regulują ilość zwierzyny, dokarmiają ją jak trzeba, pilnują równowagi. Wzrost liczebności wilków, niedźwiedzi, dzików i innych gatunków może oznaczać wiele negatywnych rzeczy, w tym śmierć ludzi (w wypadkach na drogach przede wszystkim). My też pilnujemy wód, i ostrzegamy przy zatruciach, zakwitach. Jak ryba jest śnięta i zagraża w ten sposób wybuchowi jakieś epidemii, to kto tyra nad wodą aby usunąć truchła? Wątpię, aby pani doktor czy inni naukowcy których tak lubi cytować. Jest to więc 'coś za coś', a jeśli mamy zatrute rzeki w których giną wielkie ilości ryb (znów padają w Kanale Gliwickim i Odrze), to trzeba pokazać 'skalę'. Ogólnie można nazywać myśliwych mordercami czy sadystami, warto jednak zrozumieć jaką rolę pełnią i co by się stało, gdyby ich zabrakło. Jeszcze przed II WŚ były sytuacje w Polsce, gdzie watahy wilków potrafiły w górach napadać na wsie, zagryzając na wstępie wszystkie psy, potem szukając innych ofiar, mogli być to i ludzie. Jeżeli wilków będzie zbyt dużo, trzeba bedzie konkretnych działań. My jesteśmy, jako wędkarze, strażnikami ryb, i też pełnimy ważną rolę.
Argumenty zaś o tym, czy 'chciałbyś, aby ciebie ktoś holował zaczepionego za wargę' i tego typu rzeczy to już głupoty, które są bardzo łatwe do obalenia. Czy chciałbyś, aby ktoś cię wyprowadzał na spacer na smyczy, często z kagańcem na spacer? Albo - czy chciałbyś, aby ciebie dojono codziennie, wcześniej zabierając ci dziecko, aby tóœj organizm produkował mleko? Żonglując argumentami w ten sposób można pokazać jak okrutne jest pozyskiwanie mleka, które jakby nie było stanowi nieodzowną część naszej kulinarnej kuchni (melko, masło, nabiał, przetwory). To samo z jajami, zabieranie kurze zniesionego jajka to też zadawanie jej cierpienia. Tak więc jeżeli wyciąga się wybiórczo jakąś rzecz, to nalezy być konekwentnym, nieprawdaż? Jazda samochodem to zabijanie mas owadów, innych zwierząt, więc zaniechajmy tego. Jestem pewien, że pani doktor jeździ tylko rowerem

Niestety, mam wrażenie, że w Polsce wędkarze są tylko workiem treningowym dla wszelkiej maści ekologów, etyków jak i... naukowców rybackich. Nie potrafimy się bronić, nie mamy argumentów, nie mamy swoich przedstawicieli. Widząc co wyrabiają władze PZW a zwłaszcza te wszystkie Misie, Heliniaki i inne Olejarzowe, to ręce opadają.
A sytuacja nie jest dla nas zła. NIe mamy w Polsce partii Zielonych, jak w Niemczech, gdzie mieli jeszcze do niedawna duże poparcie i wchodzili w skład koalichji rządowych, otrzymując dane ministerstwa, mając wpływ na kształtowanie przepisów. U nas lewica jest w rozsypce, z jednej strony mamy kolesiostwo i nepotyzm liderów (partnerzy Śmiszek i Biedroń w PE), z drugiej brak logiki i sensowności w działaniach. Do tego możemy z ekologami stworzyć trwały sojusz na rzecz ochrony rzek i ekosystemów wodnych, co mogłoby dać nam spore korzyści. A tu nic, w PZW trwa walka o koryto na różnych szczeblach, sami wędkarze nie mają żadnej innej organizacji, która reprezentowałaby ich interesy. I jesteśmy jak te sieroty, z jednej strony plują nam w twarz rybakoznawcy z IRŚ, będący w sojuszu z władzami PZW, z drugiej jestesmy punch bagiem dla wszelkiej maści ekologicznych czy etycznych doktrynerów.
Na koniec - sadyzmem jest czerpanie przyjemności z zadawanego cierpienia. Mówię za siebie - mi to nie sprawia przyjemności, mnie cieszy złowienie ryby a nie to, że wiąże się to z jakimś cierpieniem. Rolnik, który pozyskuje mleko lub jaja nie robi tego dlatego, że uwielbia widzieć jak ciepri krowa której zabrano ciele lub kura której zabrano jajko, to jest pozyskiwanie 'pożywienia', co w naszym przypadku, najbardziej sprawczego zwierzęcia zamieszkującego planetę, jest rzeczą nieodzowną. Oczywiście można ulżyć zwierzątkom i strzelić samobója, czy tacy etycy rozpatrują tego typu opcje? Jeżeli nie, to są w pewnym stopniu hipokrytami
