Panie Lucjanie. Że tak oficjalnie się do Ciebie zwrócę. Ty na prawdę wierzysz, że cokolwiek się zmieni ? Przecież teraz jest kropka w kropkę tak samo jak za poprzedniej władzy. Lokalne władze szybko reagują, sprzątając trupy ryb ale tylko po to aby ich większa ilość nie kłuła postronnych ludzi w oczy. Ci ludzie może zwróciliby uwagę na problem dopiero wtedy gdyby tak po nocy w Głogowskim porcie unosiło się 2-3 tony ryb, a do tego zaczęłyby po prostu śmierdzieć. Aby dostrzec co i na jaką skalę się dzieje najczęściej trzeba zejść nad brzeg rzeki w krzaki, a to robimy tylko my wędkarze. Dla zwykłych ludzi jest bajeczka, że jakieś tam algi zaszkodziły kilkuset rybkom które mają w sumie gdzieś. Nikt w naszym kraju nie podetnie nawet koniuszka skrzydełka kurce znoszącej złote jajka. KGHM to moloch żywiący tysiące ludzi, nasza narodowa perełka i chluba. Kto to ruszy ? Możemy sobie krzyczeć z krzaków, w których siedzimy nad rzekami i jeziorami i nikt nas nie usłyszy, a nawet gdy usłyszy to co najwyżej z politowaniem popatrzy i pójdzie dalej swoją drogą bo w naszym kraju nie ma poszanowania dla natury. Liczy się tylko piniądz.
Sorry, ale skąd ten brak wiary? Jeżeli wędkarzy jest półtorej miliona, to przecież już mówimy o sile, które może zdmuchnąć to, co staje jej na drodze. Potrzeba tylko wspólnej gry. Pokazałem, że nie ma już mediów partyjnych, więc nie będzie celowego zamiatania pod dywan rzeczy. Oznacza to, że uderzanie w trucicieli czy nieefektywne służby ma znacznie większą siłę, trzeba tylko to robić. I nikt nie mówi, aby zamykać KGHM, oni mają kasy jak lodu, i stać ich rozwiązania, które zapobiegać będą truciu rzek czy rzeki. Dopóki jednak mogą truć, to robią to. Ustawy zmieniają politycy, których my wybieramy. ABy je zmienić, trzeba nacisku, a tego nie ma. Media chętnie wzmocnią taki przekaz, ale musi on być.
Dlatego piszę, że głównym winnym jest PZW, bo nie broni ono interesu wędkarzy. Jest w zmowie z IRŚ, czyli z jawnie wrogim wędkarzom lobby rybackim, wręcz jest jego częścią. Do tego wierchuszka nie ma zamiaru wystawiać się na strzał i iść z rządem na noże, wolą pełne koryto i odcinanie kuponów. Bo PZW od połowy lat 90, gdy weszło na maksa w rybactwo pod szyldem związku wędkarskiego, nie jest żadną organizacją dla wędkarzy. Tylko dla działaczy. Jak widać sami wędkarze też są zbyt krótcy, aby samemu powołać inną organizację, reprezentującą ich interesy, dlatego nie mamy swojej agendy i może nas orać byle kto. A jeżeli wędkarstwa bronił dawniej minister Gróbarczyk, to jest dramat, bo to jakby doktor Mengele występował jako orędownik ludzkiego traktowania pacjentów w Auschwitz.