Dzień dobry/ dobry wieczór wszystkim!
Przy okazji przywitania napiszę kilka słów o sobie. Na imię mam Michał, mam 30 lat, jestem z Bytomia (Śląsk). Z wędkarstwem miałem jakiś (niewielki) kontakt najpierw jako dzieciak, później jakieś 10 lat temu kontakt chwilę dłuższy, ale z racji braku czasu i różnych innych okoliczności, zabawa skończyła się po kilku miesiącach, zostało jednak, na szczęście trochę sprzętu. W wakacje tego roku wybrałem się do kuzyna żony do Francji, kuzyn niedawno przeprowadził się do domu nad jeziorem, razem z domem nabył prawo do własnego pomostu nad tymże jeziorem i delikatnie zainteresował się wędkarstwem. Jakoś tak wyszło w rozmowie, że ja też kiedyś coś tam łowiłem i w zasadzie przypadkiem, bardziej jako pretekst do opróżnienia paru butelek złotego napoju wylądowaliśmy z wędkami na nocce na pomoście, wspólnymi siłami udało nam się powiązać jakieś prowizoryczne zestawy i zaczęła się zabawa. Zabawa na tyle dobra i wciągająca, że ku niezadowoleniu naszych piękniejszych połówek kolejną noc też spędziliśmy na pomoście. We wrześniu kuzyn przyjechał z wizytą do nas, wydobyłem z piwnicy stary sprzęt, odkurzyłem go na szybko i odwiedziliśmy z kuzynem 2 komercje ( rybołówkę w mikołowie i sum-miedary w miedarach). Stary zdezelowany sprzęt, zestawy powiązane z małym pojęciem o sztuce wędkarskiej, ale traf chciał, że na obu tych wypadach tylko nam udało się wyciągać ryby. Kuzyn wrócił do siebie, nadszedł pierwszy wolny dzień po jego wyjeździe, spakowałem wędki i szybki wypad do Mikołowa, ludzi mnóstwo, mało kto coś łowił a ja na metodę (już po obejrzeniu kilku filmów Luk'a, przeczytaniu kilku artykułów i wizycie w sklepie wędkarskim) wyciągnąłem 2 karpie po ok 50 cm i 6 (!) jesiotrów od 90 do 120 cm, pół łowiska zlazło się wypytywać "fachowca" jak to się robi;). Po powrocie wysłałem kuzynowi zdjęcia, nie minęło kilka dni, a dostałem od niego zestaw zdjęć z wyprawy nad jezioro i tak, od tego czasu regularnie wymieniamy się zdjęciami. Każdą wolną chwilę (niestety jet ich mało) staram się spędzać nad wodą, jak mam cały dzień wolny to komercja lub woda stowarzyszeniowa w pobliskiej Kozłowej Górze, jak tylko parę godzin to pobliskie dzikie stawy (doszedłem do wniosku, że nie ma sensu opłacać opłaty PZW w połowie września). Moja ulubiona metoda to na razie feeder, próbowałem też sił z wagglerem ale raz, że nie mam na razie odpowiedniego kija (zaadaptowany do tego spinning 2,70 średnio się sprawdzał) a dwa, że trochę przerasta mnie skomplikownie całego procesu łowienia wagglerem (zanim zawiąże zestaw, wygruntuje łowisko, rozplączę splątany zestaw, sprawdzę czy dobrze wygruntowałem, ponownie rozplączę splątany zestaw mijają 2 godziny), wszystko z czasem;). Zimą mam nadzieję spróbować sił z wędkarstwem podlodowym.
Rozpisałem się coś za bardzo..
Jeszcze raz - witam wszystkich i pozdrawiam serdecznie, od jakiegoś czasu śledzę forum i już wiem, że jest kopalnią rzeczowej wiedzy i pełne sympatycznych ludzi!