Zawody w klasycznym feederze,to nie łowienie okazów. Zgaś pracę zanęty,jeśli już chcesz mieć szansę na grubszego leszcza.
Jeżeli to typowy zbiornik PZW, z małą populacją większej ryby, to dłubanka jak najbardziej jest wskazana. Feeder klasyczny to pułapka zestawu i przepisów. W większości przypadków mamy do czynienia z imprezami, gdzie łowisko musi być w miarę równe (podobna ilość ryby wszędzie, podobne ukształtowanie więc, głębokość). Kolejna sprawa to duże imprezy. Na treningach szuka się najlepszej taktyki, potem są zawody. Przez pięć dni się kłuje rybę na maksa, do tego stopnia, że na wielu imprezach taktyki się nie sprawdzają, bo to co działało na treningach juz nie działa na zawodach lub nie ma takiej mocy. Przy mniejszych zawodach tego nie ma, ryba nie jest więc pokłuta i 'zaskoczona' presją.
Wiele zawodów feederowych to pytanie czy iść w odławianie drobnicy czy czegoś większego. Czyli drobnica plus bonusy lub duże ryby plus drobnica. I tu jest główne pytanie, jak się wbić. Przy leszczu w polskich warunkach rzeczywiście typowe taktyki zawodnicze mają sens największy (czyli dużego jest bardzo mało, przeważa taki 'podleszczak').
I nie jest to zależne od zestawu. Zestaw to sposób odławiania ryby, nie musi się wiązać ze sposobem nęcenia. O tej porze roku na typowej wodzie, przy wczesnej wiośnie, ubogie mieszanki i robactwo to główny kierunek. Co innego na komercjach. Tu ryby jest więcej, jest głodna i będzie 'odkurzać'. Jeżeli jednak zawody są kołowe i nie są organizowane wg przepisów 'klasycznego' (tu nie ma nic klasycznego tak naprawdę) feedera, to można pokusić się o inne zestawy. Jeżeli Metoda jest dozwolona, to nie trzeba się trzymać ziemi i robactwa, i jak najbardziej można próbować odławiać większą rybę. Pytanie tylko ile tej większej ryby jest

Bo jeżeli jest to ilość na przyzwoitym poziomie, to trzeba się liczyć, że stado leszczy 50 cm szybko odkurzy miejscówkę z ziemią i robactwem i popłynie dalej. Ryba jest przed tarłem, i staje się żarłoczna o ile temperatura wody wzrosła. Ważna jest też przejrzystość wody. Przy mętnej ryba lepiej 'odkurza', jest mniej ostrożna. W tej kwestii też bym myślał o większej ilości konkretów.
W UK na leszcza pod zawody często używa się mielonych ekspanderów, które robią chmurę i trzymają rybe dłużej. Można samemu to zrobić, mieląc takie pellety (ekspandery). Jednak taktyka będzie najważniejsza, odpowiedni balans odnośnie nęcenia (spożywka, ziemia/glina, robactwo, dodatki), wybór odległości etc. Trudno tu dać komuś skuteczną receptę, bo łowiska się od siebie mocno różnią, do tego wiele zależy od umiejętności łowiącego, celności rzutów etc.
Jeżeli miałbym tu coś kombinować, to bardziej bym myślał o budowie zestawu, wejściu w plecionkę, co jest niezmiernie ważne, zwłaszcza przy ;'klasycznym' feederze. Ostatnie filmy podwodne pokazują, że ryba ma przynętę w pysku, nie dając praktycznie żadnych wskazań. Branie na szczytówce ma miejsce wtedy, kiedy się sama zacięła. Dlatego plecionka pokaże brania o wiele lepiej i mniej będzie 'pustych'. Kolejna porada to sprawdzenie, czy przesunięcie zestawu z dłuższym przyponem daje więcej brań. Często przynęta opada w pobliżu koszyka, i mamy z 30 cm luźnej żyłki. Przesunięcie zestawu nie tylko odsuwa koszyk od nęconej mieszanki, co mniej płoszy, przede wszystkim naciąga przypon, co powoduje wzrost skuteczności samozacięcia. I trzeci plus to sama przynęta, której ruch zwraca na nią uwagę ryby. Mi wielokrotnie się to sprawdzało przy leszczach zwłaszcza.
P.S.
Filmy podwodne pokazują, że skuteczność Metody jest o wiele większa nie tylko z powodu rodzaju pułapki, ale tego, ze jest krótki przypon i bazowanie na samozacięciu. Długie przypony (50 cm) to bardzo częsty brak wskazania, że ryba zassała przynętę na szczytówce. O zacinaniu nie ma tu mowy raczej. Wychodzi na to, że przy 'klasyku' mamy bardzo często do czynienia z ryba kilkukrotnie zasysająca przynętę, aż się zatnie (zwłaszcza przy kukurydzy czy innej trwalszej przynęcie). Polecam filmy Guru z Ferry Meadows (Guru Underwater).