Mój urlop na Teneryfie zbiegł się z rozpoczęciem sezonu połowu marlina. W głowie miałem już plan wypłynięcia w ocean i złowienie tego potwora.
Od razu po zakwaterowaniu zacząłem się rozglądać za fajną łodzią. Wybór padł na łódź "NO LIMIT'S". Łowiono już z niej wcześniej duże ryby takie jak: rekiny młoty, marliny czy ogromne płaszczki.
Wypłynęliśmy z portu o 9 a łowienie zaczęliśmy z dna. Po pierwszym rzucie zaliczyliśmy dwie makrele. Później złowiłem jeszcze jedną i na tym koniec.
Szyper zaproponował trolling. Zgodziliśmy się bo w ten sposób zyskaliśmy szanse na złowienie czegoś większego Wink.
Po około 15 minutach ogromny kołowrotek zaczął grać a nad wodą pokazało się wielkie cielsko marlina. Usiadłem za wędziskiem i rozpocząłem zaciętą walkę. Po 25 minutach zmienił mnie kompan z Holandii. Trzymał gon z 20 minut i znów ja... Po tej kolejce zacząłem opadać z sił. Kolejna zmiana należy do kolegi z Rosji. W ten sposób stworzyliśmy sobie dobry "team" i ustaliliśmy zmiany. Kilku kolegów, którzy wypłynęli raczej dla relaksu niż dla połowu szyper wygonił na górny pokład.
Mieliśmy też na pokładzie jednego Anglika, który był tak skacowany, że po łowieniu z dna odpuścił sobie całą zabawę i zdychał w kajucie.
Po około 2,5 godzinach ryba się poddała i niestety została zabrana do portu (ale to już nie moja decyzja).
Przeżycie ogromne. Wielkie emocje i zadowolenie Usmiech.
Później tak się zastanawiałem czy takie ryby powinny być zabierane ale prawda jest taka, że po takiej walce marlin już by nie doszedł do siebie.
Życzę Wam wszystkim złowienia "RYBY ŻYCIA". Ja już swoją złowiłem i z tego najbardziej się cieszę.
Od złowienia rybki mineły jakieś dwa lata ale wspomnienia zostaną na zawsze.