Na ostatnim wypadzie moja żona spięła sandacza, półtorej metra od brzegu ,nakręcona spinningowała dalej.Miała branie suma , ryba robiła co chciała ,hamulec mimo mocnego skręcenia oddawał żyłkę. Żona zbladła ,kolanka się ugięły,tętno podskoczyło.Sum wygrał walkę

a żona dwa dni nie mogła dojść do siebie ,mówi, że następne branie suma zdarzy jej się pewnie za pięć lat.